środa, 30 kwietnia 2014

Tom I. Rozdział Dziesiąty. Święta, święta i po świętach!

Wiem, że teraz bardzo często dodaję rozdziały, bo miałam nawet trochę czasu i weny, żeby to napisać. Może być okres, że nic nie będę dodawała, więc możecie to przeczytać później - na pewno się wyrobicie.
Miłego czytania!
~ Pomyluna Everdeen 

   Listopad minął całkiem miło, poza tym, że Jennie nie miała prawie w ogóle czasu wolnego. Ciągłe treningi quidditcha i dodatkowe lekcje zapychały jej czas do granic możliwości nie mówiąc już o zadaniach domowych. Całe szczęście była Hermiona, która pozwalała na sobie ćwiczyć zaklęcia i przepytywała ją z dodatkowych lekcji "Oooch nie mogę się doczekać, aż będziemy się o tym uczyć! Szkoda, że to dopiero w szóstej klasie...".
  W końcu nastał grudzień i przerwa świąteczna. Jennie postanowiła, że te święta spędzi u Dracona, a nie u siebie w domu jak zwykle, gdzie przebywała tylko z domowymi skrzatami, ponieważ jej rodzice często pracowali do późnej nocy, a Oliver jeździł do swoich szkolnych kolegów.
  Dwa dni przed świętami Jennie spakowała wszystkie swoje rzeczy i ruszyła razem z Hermioną do drzwi wejściowych lewitując kufry. Ustawiła się tu spora kolejka uczniów wyjeżdżających na święta, ale Draco stał prawie na samym początku i przywołał je ruchem ręki.
- Po co macie czekać, jak możecie zabrać się ze mną? - powiedział z szerokim uśmiechem zwracając się do Gryfonek.
- Dzięki, to miłe - odpowiedziała Hermiona uśmiechając się lekko. Kiedy wyszli w końcu na zimne błonia natychmiast załadowali się do samo-jeżdżących powozów i pół godziny później wchodzili już do Ekspresu Hogwart.
- Przepraszam Hermiono, ale czy.. eeee, mogłabyś zostawić nas samych? - zapytał Draco niepewnie rozglądając się po znalezionym przez nich przedziale.
- Jasne - odpowiedziała Granger wstając szybko i wychodząc nie dając Jennie możliwości sprzeciwu.
- Czemu ją wygoniłeś? - warknęła dziewczynka patrząc na swojego przyjaciele podejrzliwie, ale ten nie odpowiedział, tylko potrząsnął przecząco głową. Nie odzywał się zresztą do końca ich podróży, ani wysiadając na peron, gdzie czekała na nich jego matka i za pomocą teleportacji łącznej chwilę później znaleźli się w ciemnym dworku Malfoyów.
- Przygotowałam dla ciebie pokój koło Dracona kochana - powiedziała łagodnie Narcyza - Synku, zaprowadź ją.
Draco znowu tylko skinął głową i ruszył przed siebie nie oglądając się na przyjaciółkę, a gdy doprowadził ją do jej pokoju zostawił samą. Jennie patrzyła na drzwi w nadziei, że jej przyjaciel zaraz wróci z uśmiechem na twarzy, ale nic takiego się nie wydarzyło, więc położyła się do łóżka, jako, że zrobiło się już ciemno i zasnęła prawie natychmiast.
 Następnego dnia do państwa Malfoyów przyszli goście z ministerstwa i Draco, oraz Jennie musieli siedzieć w jadalni i przysłuchiwać się ich rozmowom. Było to wyjątkowo nudne i Jennie ucieszyła się, gdy w końcu mogli udać się na spoczynek, jednak nie mogła zasnąć. Jej przyjaciel nie odzywał się do niej od kiedy Hermiona wyszła z przedziału. O co mu chodziło? Próbując to zrozumieć w końcu zasnęła, a gdy się obudziła w nogach jej łóżka stało mnóstwo prezentów. Zaczęła je rozpakowywać. Od wszystkich Weasleyów dostała gigantyczną paczkę z mnóstwem słodyczy, robionym ręcznie czerwono- złotym swetrem w czarne kropki, pasztecikami dyniowymi i paroma rzeczami z Hogsmeade. Od rodziców i Olivera dostała przybornik miotlarski, a od Hermiony i Harry'ego po książce ( "Jak szybko uczyć się zaklęć" i "Quidditch przez wieki"). Kiedy wszystko ułożyła na nocnej szafce chwyciła prezent, który kupiła dla Dracona i skierowała się do jego pokoju. Zapukała lekko, ale nikt nie odpowiedział, więc delikatnie uchyliła drzwi i po chwili weszła do środka.
  Draco jeszcze spał, a jego niemalże białe włosy opadały mu na twarz, zakrywając oczy. Jennie podeszła do niego i usiadła na skraju łóżka przyglądała się mu przez chwilę, po czym odgarnęła mu włosy z twarzy, a wtedy się obudził. Na jej widok uśmiechnął się delikatnie i usiadł.
- Mam dla ciebie prezent - powiedziała cicho Jennie podając mu paczuszkę, a gdy ją rozwinął wyjął z niej miniaturkę Nimbusa 2000, która zaczęła latać nad ich głowami.
- Śliczne - mruknął Draco i podał jej ładnie zapakowany prezent.
W środku był szkarłatny, otwierany naszyjnik. Jennie natychmiast włożyła go na siebie i otworzyła. W środku znajdowało się zdjęcie Dracona, Hermiony, Rona, Harry'ego oraz wszyscy Woodowie.
- Dziękuję - powiedziała i przytuliła przyjaciela, po czym wstała i zeszła do salonu. Wszystko było tu bardzo świąteczne, a atmosfera wesoła. Dzień ten zleciał niesamowicie szybko, na jedzeniu i śmianiu się. Zresztą tak samo było podczas całych ferii. Ostatniego wolnego dnia Lucjusz (ojciec Dracona) oznajmił im, że zamierza wziąć ich ze sobą do Hogwartu za pomocą teleportacji łącznej.
- Ale po co tato? Możemy jechać pociągiem - zapytał nieco zdziwiony Draco siedzący przy kominku i oglądający ogień.
- Mam do załatwienia parę spraw z waszym dyrektorem - odpowiedział wymijająco Lucjusz i kazał im iść spać.
Kiedy powlekli się na górę Jennie naglę się coś przypomniało i gdy Draco właśnie wchodził do swojego pokoju chwyciła go za rękę zatrzymując.
- Czemu nie chciałeś się do mnie odzywać tuż przed Gwiazdką?- spytała na wydechu, patrząc na Dracona z nadzieją.
- Sam nie wiem - odparł Malfoy starając nie patrzeć się Jennie w oczy - Dobranoc - dodał po czym zniknął w swoim pokoju zostawiając swoją przyjaciółkę na korytarzu, po czym i ona udała się na spoczynek.
     Następnego dnia rano Jennie i Draco spakowali swoje kufry, a Lucjusz wysłał je do Hogwartu, po czym chwycił ich mocno za dłonie i po chwili bardzo nie miłego uczucia przeciskania się przez rurę uderzyli stopami w ziemię na ulicy Hogsmeade. Gdy doszli do zamku było już około czternastej, więc Draco i Jennie udali się do Wielkiej Sali (która nie była już udekorowana świątecznie) na obiad, a pan Malfoy do gabinetu Dumbledora.
 Jeszcze prawie nikogo nie było, bo powozy zwykle przyjeżdżały po siedemnastej, więc Jennie zasiadła samotnie do posiłku, po czym udała się do Pokoju Wspólnego Gryfonów pełna zapału do nauki. Czekało ją jeszcze pół roku chodzenia do szkoły przed wakacjami.

                                                                             ***
Wiem, że może rozdział nie wyszedł mi specjalnie dobrze, ale tak jakoś... następny będzie na pewno o wiele ciekawszy. Odkryłam, że nie lubię pisać o świętach! Mimo tego proszę o szczere komentarze, piszcie co wam się podobało, a co nie... 
Do następnego rozdziału!
~ Pomyluna Everdeen 

sobota, 26 kwietnia 2014

Tom I. Rozdział Dziewiąty. Quidditch i Ślizgon.

Hej :) Mam nadzieję, że od dzisiaj rozdziały będą się pojawiały częściej, ale nie wiem, kiedy dokładnie i w jakich ilościach :) Piszcie mi co sądzicie o tym rozdziale i czego wam brakuje. Na pewno wezmę to pod uwagę ;)
Miłego czytania!
~ Pomyluna Everdeen

   Odkąd Jennie zaczęła przyjaźnić się z Harrym, Ronem i Hermioną Hogwart zrobił się dla niej dużo przyjaźniejszy. Codziennie miała dobry humor, a także często zmieniała kolor włosów, aby rozweselić innych. Poza trójką nowych przyjaciół Jennie zaczęła interesować się bliźniakami, którzy byli dla niej bardzo mili, zwłaszcza George. Tylko jedno bardzo ją niepokoiło, a mianowicie kłótnia z Draco. Chłopiec chodził dumny jak paw, ale kiedy zdawało mu się, że nikt go nie widzi stawał się bardzo markotny i nie miał ochoty nawet na nabijanie się z Gryfonów.
  W końcu nadszedł listopad, a wraz z nim sezon quidditcha. Jennie była bardzo podekscytowana (zresztą tak, jak reszta szkoły) i nie mogła spokojnie usiedzieć na lekcjach. Niestety w związku z tym między Gryfonami, a Ślizgonami (z którymi mieli grać pierwszy w tym roku mecz) narastało napięcie, które niektórzy wyładowywali wyśmiewając się z innych, popychając ich lub złorzecząc. Jennie jednak nikt nie dokuczał, ponieważ zawsze unikała sytuacji konfliktowych, a poza tym wszyscy chłopcy się w niej podkochiwali.
   Dzień przed meczem Jennie zdecydowała się porozmawiać z Draconem. Wstała bardzo wcześnie rano, przecierając oczy i od razu wskoczyła w swoją szatę, po czym wyślizgnęła się z dormitorium  tak cicho, aby nikogo nie obudzić i popędziła na śniadanie. W Wielkiej Sali nie było prawie nikogo, jedynie przy stole Puchonów siedziała jakaś dziewczyna, a przy stole Krukonów chłopak. Jennie uśmiechnęła się do nich i usiadła na skraju swojego stołu nakładając na talerz kanapkę z ogórkiem i serem. Gdy tylko zaczęła jeść ktoś usiadł koło niej obejmując ją ramieniem i szepnął:
- Smacznego mała.
To był George. Jennie w pierwszej chwili się ucieszyła, ale stwierdziła, że jego obecność przeszkodzi jej w rozmowie z Draco.
- Dzięki bardzo... czemu tak wcześnie wstałeś? - spytała Jennie uśmiechając się delikatnie.
- Obudziłem się, bo jakiś ptak zaczął śpiewać tuż koło mojego okna i nie mogłem już zasnąć - wytłumaczył chłopiec szczerząc się do niej.
Reszta posiłku minęła w ciszy, a kiedy Jennie już zjadła i rozglądnęła się po sali zauważyła, że wiele osób już przyszło i również konsumuje swoje śniadanie. Rzuciła krótkie spojrzenie na stół Ślizgonów. Draco właśnie wstawał.
- Zobaczymy się później. - rzuciła do Georga i nie czekając na odpowiedź podbiegła do drzwi łapiąc Malfoya za ramię i ciągnąc go na zimne błonia.
- Co się stało? - spytał Ślizgon patrząc na Jennie podejrzliwie i przygładzając swoje tlenione włosy - Znowu masz zamiar na mnie wrzeszczeć?
- Nie - odpowiedziała nerwowo Jennie patrząc w oczy Malfoyowi - Czemu się taki zrobiłeś?
- Jaki?
- Wredny!
- Nie prawda.
Jennie zacisnęła usta patrząc się na niego z niedowierzaniem. Mróz szczypał ją w usta i nos, ale się nie poruszyła.
- Chcesz mi powiedzieć, że zawsze taki byłeś? - mruknęła cicho.
- Nie! Nie jestem wredny i nie byłem! To wszystko przez tego Pottera - odpowiedział Draco patrząc Jennie głęboko w oczy - Spędzasz z nim tyle czasu. Jeszcze ci Weasleyowie i ta szlama Granger..
- Nigdy jej tak nie nazywaj - warknęła Jennie, a źrenice jej się zwęziły - Nie wiem, o co jesteś zazdrosny, bo to widać, ale nie obrażaj tych ludzi. Nie twierdzę, że Potter jest święty, ale nikt nie upoważnia cię do nazywania mugolaków szlamami. Nikt.
- Nie będę. Czy jak przyrzeknę, że będę dla tych twoich przyjaciół milszy to mi wybaczysz?
- Tak.
Draco spojrzał na nią tak jak dawniej z sympatią i ciepłem po czym mocno do siebie przytulił i szepnął:
- W takim razie powodzenia na meczu Wood.
I odszedł sprężystym krokiem. Jennie stała tak jeszcze kilka minut zanim zorientowała się, że za chwilę rozpocznie się transmutacja i rzuciła się do zamku.
   Przez cały dzień nikt nie mówił o niczym innym tylko o zbliżającym się meczu, ale dla Jennie nie było to najważniejsze. Pogodziła się z Draconem. Jednak, gdy znalazła się sobie nie znanym sposobem w szatni w jej głowie zagościł z powrotem mecz. Trzeba wygrać. Jennie szybko wciągnęła na siebie szatę z godłem Gryffindoru i razem z resztą drużyny wyszła na boisko. Trzy czwarte trybun było szkarłatno-złotych. Krukoni i Puchoni również kibicowali Gryfonom. Na ten widok Jennie niemalże roześmiała się ze szczęścia i zamknęła oczy, gdy je otworzyła były już koloru czerwonego, a włosy z dala mieniły się złotem. Widownia na ten widok krzyknęła z zachwytu. Oliver i kapitan drużyny Ślizgonów podali sobie ręce, a pani Hooch ledwo przekrzykując tłum wydała im polecenie do startu.
- Ruszyyyli! Kafla ma Johnson podaje do Bell, niestety trafią ją tłuczek, ale na szczęście tuż pod nią leci Wood łapie kafla. Dalej Jennie! GOOOOOL DLA GRYFONÓW - krzyknął Lee Jordan, który komentował mecz - Jaki brat taka siostra! Gratulujemy ci Oliverze!
Reszta meczu przebiegała podobnie. Jennie strzeliła większość goli, ale Ślizgoni też nie próżnowali. "Oby Harry złapał znicza" - myślała gorączkowo Jennie uchylając się przed tłuczkiem, którego zaraz odbił Fred. Nie słuchała już za bardzo Jordana zajęta grą, ale nagle wszystko ucichło i większość ludzi spojrzało w górę. To Harry, a właściwie jego miotła miotała się w powietrzu jak oszalała. Trwało to już kilka minut, a Ślizgoni wbili w tym czasie parę goli, ale nikt się tym nie przejmował. Bliźniacy latali pod Harrym, aby w razie czego go złapać, ale nagle wszystko ustało i Potter wsiadł z powrotem na swoją miotłę, gdyż wisiał już tylko na jednej ręce. Mecz trwał dalej, a Gryfoni nadrobili straty. W pewnym momencie Jennie spojrzała w dół i zobaczyła Harry'ego stającego na miotle i wyciągającego rękę. To znicz! Niestety, Potter za bardzo wychylił się do przodu i upadł na wznak.
- Harry! - krzyknęła Jennie i zleciła do swojego przyjaciela, który zdążył już się podnieść, ale dziwnie się zachowywał. Jakby miał zaraz zwymiotować. Rzeczywiście. Po chwili wypluł małą, złotą piłeczkę.
- Potter złapał znicza! Zwycięstwo Gryfonów!- wrzeszczał Lee, a wtórowali mu uczniowie z trzech domów. Wszyscy wysypali się na stadion łapiąc drużynę Gryfonów i wznosząc ich na rękach po czym całą gromadą ruszyli do Pokoju Wspólnego i urządzili balangę. Fred i George zdobyli gdzieś jedzenie i picie, więc impreza rozkręciła się na całego. Jennie usiadła w kącie obserwując bawiących się uczniów. Jej pierwszy mecz zakończył się sukcesem.
- Czemu nie bawisz się z innymi? - zapytał George siadając koło niej i podając kremówkę - Coś nie tak?
- Nie, nie.. Wszystko jest cudownie - odpowiedziała Jennie biorąc ciastko od Weasley'a - Bardzo się cieszę, że wygraliśmy.
- Tak, świetnie się spisałaś.
- Och dziękuję... ty również.
George uśmiechnął się i objął ją ramieniem obserwując tańczącego Freda i Angelinę.
- Pogodziłaś się z Malfoyem? - mruknął po chwili ciszy.
- Tak. Stwierdziłam, że dam mu szansę. W domu taki nie jest. On się tylko popisuje.. - odpowiedziała Jennie usprawiedliwiającym się tonem.
- To super, bardzo się cieszę - odparł George z uśmiechem, który nie objął oczu - Chyba pójdę spać. Branoc.
- Dobranoc.
Rudzielec wstał i powlókł się do swojego dormitorium, a Jennie po chwili poszła w jego ślady. Zdjęła z siebie szaty do quidditcha, umyła się zaklęciem myjącym, nie mając siły się wykąpać i ubrała piżamę. Właśnie zamierzała się położyć, kiedy do pokoju weszła Parvati.
- Mogę cię o coś zapytać? - szepnęła patrząc na Jennie.
- Właśnie to zrobiłaś - odpowiedziała parskając śmiechem, ale po chwili dodała - Nie no, pytaj pytaj.
- Czy podoba ci się George?
- Czy ja wiem? Jak dla mnie za wcześnie na romanse - stwierdziła natychmiast Jennie - Dobranoc.
- Dobranoc - odpowiedziała Patil i ruszyła w kierunku swojego łóżka.
  Tej nocy Jennie długo nie mogła zasnąć. Nie wiedziała, czy podoba jej się George, ale rzeczywiście twierdziła, że jest za wcześnie. "Takie rzeczy to się wie gdzieś dopiero na czwartym roku" - pomyślała i uspokojona, że nie musi podejmować takich decyzji zasnęła z uśmiechem an twarzy.

***
Rozdział, jak sądzę, nieco dłuższy więc mam nadzieję, że dotrwaliście do końca ;) Przypominam : piszcie mi co wam się nie podoba i co zmienić. Następny rozdział już niedługo ;*
~ Pomyluna Everdeen 

wtorek, 22 kwietnia 2014

Tom I. Rozdział Ósmy. Noc Duchów.

    Witam, dzisiaj mam dla was kolejny rozdział :D Mam nadzieję, że napiszecie w komentarzach co o nim myślicie :D
Miłego czytania! 
~ Pomyluna Everdeen

    Następnego ranka Jennie obudziła się szczęśliwa. Uznała przygodę z psem na bardzo ciekawą, czego nie można było powiedzieć o Hermionie.
- Nie martw się! Nic złego się przecież nie stało... - próbowała przekonać ją Jennie, kiedy razem schodziły na śniadanie,
- No niby nie, ale... nie powinni takiego potwora trzymać w szkole! - odpowiedziała Hermiona wzdrygając się na samą myśl o wielkim psie.
- Och no tak, ale jestem pewna, że on czegoś pilnował. Stał na jakiejś klapie - mruknęła Jennie.
- Ech, nie rozmawiajmy o tym, dzisiaj Noc Duchów! Nauczyłaś się już Wingardium Leviosa? Mamy podobno ćwiczyć to dzisiaj na zaklęciach... - zapytała Hermiona i przez resztę drogi rozmawiały o czekającym ich dniu.
 Kiedy tylko weszły na salę natychmiast podbiegł do nich Harry.
- Jennie! Dostałem miotłę, nareszcie będę miał na czym ćwiczyć! I to Nimbusa 2000! Jakbyś zobaczyła minę Malfoya...
- Cieszę się - odparła Jennie z uśmiechem. Do tej pory, Harry na treningach latał na szkolnych miotłach. Jennie rozglądnęła się wokół siebie i zauważyła, że Hermiona odeszła już do stołu Gryfonów.
- A tej co? - spytał Harry unosząc brwi, ale Jennie tylko wzruszyła ramionami i usiadła między bliźniakami.
   Po śniadaniu mieli zaklęcia, na których ćwiczyli zaklęcie powodujący lewitację przedmiotów, rzecz jasna Jennie już je umiała i teraz starała się pomagać innym, ale mimo prób nauczenia Dean'a Thomasa uniesienia jego piórka za pomocą czarów, ani trochę się mu to nie udawało, a Jennie tracąc nadzieję podeszła do Harry'ego, który akurat gasił tiarą piórko Seamusa, które nie wiadomo czemu się zapaliło, a do jej uszu dobiegła kłótnia Hermiony i Rona.
- Przestań tak machać tą różdżką po komuś oko wydłubiesz! Zresztą źle to wymawiasz, to powinno być Leviooooosa, a nie LevioSA - mówiła Hermiona ważnym tonem.
- Skoro jesteś taka mądra, to sama spróbuj! - odburknął Ron, a Hermiona skinęła głową i sekundę później jej piórko leciało nad głową Jennie. Ron bardzo się tym zirytował, ale na szczęście nie zdążył nic powiedzieć, bo zabrzmiał dzwonek i wszyscy ruszyli na korytarz. Jennie pobiegła natychmiast do sali od transmutacji, gdyż musiała załatwić przełożenie sobie dodatkowych zajęć, ponieważ kolidowały one z jej treningiem quidditcha, więc nie miała pojęcia co się stało, kiedy na następnej lekcji, a nawet przez całe popołudnie Hermiona nie pojawiła się na zajęciach. Kiedy spytała Parvati, gdzie ona może być powiedziała jej, że Hermiona siedzi w łazience i ryczy.
 Nadeszła pora uczty, a Hermiony nigdzie nie było, więc Jennie poszła do toalety, którą wskazała jej Lavender i wkrótce zauważyła nogi dziewczynki w jednej z kabin.
- Hermiono! Wyjdź proszę! Muszę z tobą porozmawiać - zawołała, starając się przekrzyczeć szloch Hermiony.
- Och, to ty, już wychodzę, czekaj... - mruknęła Hermiona z za kabiny i po chwili wyszła z niej z czerwoną twarzą.
- Co się stało?
- Ron powiedział, że jestem okropna i że nikt mnie nie lubi, i ma racje... jestem straszna... - zaczęła mówić Hermiona, a łzy ponownie napłynęły jej do oczu.
- To nie prawda! On po prostu ci zazdrości bo.. - zaczęła Jennie, ale nagle przerwała. - Słyszałaś to?..
Po chwili drzwi łazienki otworzyły się i wszedł do niej wielki, śmierdzący troll. Dziewczynki pisnęły ze strachu i schowały się w jednej z kabin, ale troll rozwalił je wszystkie jednym machnięciem wielkiej maczugi.
- Skąd on się tu wziął? - spytała Hermiona chowając się za umywalką, ale Jennie jej nie odpowiedziała, gdyż akurat wbiegli do łazienki Harry i Ron. Potter rzucił się na plecy potwora i włożył mu różdżkę do nosa, ten chwilę się zachwiał i chwycił Harry'ego za szatę unosząc maczugę w górę, jednak w tym samym momencie, gdy chciał ugodzić nią Pottera, maczuga wyrwała się z jego rąk zawisając nad jego głową i odpadła na nią z całym impetem, a troll wywalił się lądując kilka centymetrów przed skulonymi dziewczynkami.
- Brawo Ron! - krzyknęła Hermiona, a do łazienki wbiegło kilku nauczycieli.
- Co wy narobiliście?! - krzyknęła profesor McGonagall patrząc na pobojowisko, a Hermiona powiedziała jej, że przyszła tu, żeby sama pokonać trolla i że Harry, Ron i Jennie przyszli jej pomóc. - Panno Granger, za panią odejmuję Gryffindorowi pięć punktów, ale za każdego z was - tu zwróciła się do zdziwionej kłamstwem Hermiony trójki - Gryffindor również dostaje
po pięć punktów.
   Są takie sytuacje, dzięki którym ludzie się zaprzyjaźniają, a pokonanie razem wielkiego, górskiego trolla na pewno jest takim zdarzeniem. Gdy już cała czwórka dotarła do wieży Gryfonów każdy mruknął tylko "Dzięki", ale od tego właśnie rozpoczęła się cudowna przyjaźń.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Tom I. Rozdział Siódmy. Trójgłowy pies.

   Hej miśki! Akurat tak się złożyło, że dostałam dzisiaj weny dzięki Carolinie (nie wiem czemu xD) i postanowiłam dodać ten rozdział tak o, bo yolo :D Jest tu trochę opisów itp. , więc myślę, że będziecie zadowoleni :D 
Miłego czytania!
~ Pomyluna Everdeen

          Kiedy Jennie wróciła do pokoju wspólnego Gryfonów było już nieco po jedenastej i nikogo w nim nie było, więc skierowała się do dormitorium dziewcząt, ale kiedy tylko otworzyła drzwi komnaty usłyszała stłumiony jęk i zobaczyła osobę z burzą brązowych włosów, leżącą na podłodze.
- Hermiono! Bardzo cię przepraszam...
- Nic się nie stało. - odpowiedziała Granger otrzepując się z kurzu - Muszę lecieć.. powstrzymać Rona i Harry'ego..
- Powstrzymać przed czym? - zapytała Jennie z głupią miną, nie miała pojęcia o co Hermionie chodzi.
- Och, ci idioci umówili się z Malfoyem na pojedynek o dwunastej! - odpowiedziała dziewczynka trzęsąc się z gniewu.
- Idę z tobą. - warknęła Jennie i pobiegła za Hermioną z wściekłą miną. Jak oni mogli? Nie mówiąc już o Draconie... zapewne chce ich wpakować w tarapaty.
 Kiedy zeszły po stromych schodkach natknęły się na Neville'a.
- Harry i Ron gdzieś poszli, tylko że nie wiem gdzie.... - zaczął tłumaczyć chłopiec, ale dziewczynki tylko machnęły na niego ręką i ruszyły prosto do dziury pod portretem, a Longbottom pobiegł za nimi.
- Czekajcie! - krzyknęła Hermiona do Pottera i Weasleya, którzy byli już na końcu korytarza.- Proszę natychmiast wrócić do łóżek!
- Bo co? - zapytał Ron, wyraźnie rozbawiony - Nie masz nad nami kontroli!
- Ale przez was Gryffindor straci punkty! Poza tym... Malfoy na pewno was tylko podpuszczał i albo się tam nie zjawi, albo kogoś na was naśle.. - jęknęła Jennie.
- No tak, ty go bardzo dobrze znasz w końcu jesteście PRZYJACIÓŁMI. - powiedział Harry, a na jego twarzy pojawił się grymas - Twój kochany Ślizgonek...
- Przestań. - warknęła Jennie, a Harry natychmiast zamilkł. - Już się z nim nie przyjaźnię. Róbcie co chcecie, ja.. wróciłabym, ale Gruba Dama zniknęła. - dodała
spoglądając ze złością na obraz.
- Idę z wami. - oznajmiła Hermiona, zwracając się do chłopców.
- Nie idziesz. - odpowiedział Ron stanowczo.
- Zawsze możemy iść do McGonagall i ... - zaczęła Jennie, ale Harry szybko jej przerwał.
- Dobra, dobra.. chodźcie wszyscy.
 Ruszyli krętymi korytarzami podskakując za każdym razem, gdy usłyszeli jakiś dźwięk, ale na szczęście dotarli do Izby Pamięci bez żadnej wpadki.
- Aha! Nie ma ich! A nie mówiłam! - powiedziała Jennie, ale natychmiast umilkła i pociągnęła wszystkich za najbliższą zbroję. Coś usłyszała.
- To Filch! - szepnął Harry i pokazał im, żeby szli za nim przez galerię pełną zbroi. Umykali tak szybko, jak to tylko możliwe, ale w pewnym momencie Neville potknął się i wpadł na Harry'ego, a on upadł na żelazną zbroję, która wydała z siebie niesamowity ryk. Wszyscy wrzasnęli z przerażenia i zaczęli biec na oślep mijając obrazy i klasy, potykając się na schodach i przechodząc przez jakiś tajemny korytarz, o którym nie mieli do tej pory pojęcia. Gdy w końcu się zatrzymali zauważyli, że są przy klasie w której zazwyczaj mieli zaklęcia.
- Uff, chyba go zgubiliśmy! Lepiej wracajmy do dormitorium... - zaczął Ron, ale nagle z jakieś sali wyleciał Irytek.
- Ohohoho! Maluszki nie śpią! Będziecie mieli kłopoty... UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ, UCZNIOWIE NIE ŚPIĄ! - krzyknął Irytek, mimo ich usilnych próśb, aby tego zaniechał.
- No nie! - krzyknęła Jennie - Jesteś na prawdę okropny.... Filch idzie! Szybko!
Cała piątka rzuciła się do ucieczki i nagle znaleźli się w jakimś korytarzu.
- Wchodzimy tutaj! - pisnął Neville wskazując jakieś drzwi, ale były zamknięte.
- Alohomora! - krzyknęły naraz Jennie i Hermiona w wyniku czego drzwi gwałtownie się otworzyły i wszyscy wbiegli do klasy zamykając za sobą drzwi, usłyszeli oddalające się kroki Filcha..
- Myślał, że te drzwi są zamknięte..- stwierdził z ulgą Ron, opierając się o ścianę,
- Bo były. - odpowiedziała Hermiona.
- Eeeee, chyba wiem dlaczego. - wyszeptał Harry z głową skierowaną w głąb sali. Cała reszta również tam spojrzała i zamarła z przerażenia. Tuż przed nimi stał gigantyczny, trójgłowy pies szczerzący wściekle zęby.
- Czas iść. - mruknęła Jennie i otworzyła drzwi po czym wyskoczyła przez nie na kamienną posadzkę, a reszta poszła za jej przykładem. Niestety, Neville, który wychodził jako ostatni wywrócił się robiąc znowu niezłego rabanu.
- WIEJEMY. - stwierdził z naciskiem Ron i ruszył w stronę wieży Gryffindoru.
  Po drodze nikt się nie odzywał, dopiero kiedy doszli do dziury w ścianie wszyscy odetchnęli z ulgą.
- Świński ryj. - wysapali jednocześnie Harry i Jennie, a Gruba Dama z wyrazem skrajnego zaskoczenia na twarzy wyskoczyła do przodu, pozwalając im przejść.
- No ładnie. Co to było! Byliśmy na korytarzu trzeciego piętra, a tam nie wolno wchodzić! - wysapała Hermiona.
- Nie dziwię się. Ten piesek wydawał się niebezpieczny. - odpowiedziała jej na to sarkastycznie Jennie, a Ron i Harry ledwo zdusili śmiech.
- Oooo, to takie śmieszne tak? Nie wiem jak wy, ale ja idę spać, zanim wszyscy zginiemy, a co gorsza nas wyleją! - warknęła Hermiona i po chwili zniknęła w drzwiach dormitorium dziewcząt.
- Ja nie do końca rozumiem jej system wartości. - mruknął Ron, a Jennie w ostatniej chwili zasłoniła ręką usta, aby się nie roześmiać.
- Dobranoc chłopcy. Muszę stwierdzić, że było ciekawie. - powiedziała dziewczynka i uśmiechnęła się promiennie, przy czym Harry wybałuszył oczy ze zdumienia - O co chodzi?
- Twoje włosy zrobiły się.... takie... żółte. - wyjąkał Neville, a Jennie skinęła głową ze zrozumieniem.
- Jestem metamorfomagikiem, mogę zmieniać swój wygląd kiedy chcę. - wytłumaczyła im - Czasami mój wygląd świadczy o tym, jak się czuję. Żółty oznacza radość. - dodała i opuściła chłopców przywracając swoim włosom normalny kolor.
   Kiedy już znalazła się w swoim łóżku usłyszała cichy szept.
- Eeee, Jennie?
- Tak Hermiono?
- Myślisz.. że oni mnie nie lubią? - zapytała Granger.
- Nie mam pojęcia, ale jeżeli rzeczywiście nie lubią, to nie wiedzą co tracą. - odpowiedziała Jennie zamykając oczy. Nie usłyszała odpowiedzi, bo już po kilku sekundach spała.

***
Mam nadzieję, że wam się podobało i liczę na wasze komentarze! Nie wiem, kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że niedługo! 
~ Pomyluna Everdeen 

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Tom I. Rozdział Szósty. Szkolne życie.

           Przepraszam, że nie dodałam tego posta wczoraj, ale nie zdążyłam! Na prawdę przepraszam, nie wiem też kiedy będzie następny... bardzo mi przykro :c Mam jednak nadzieję, że ten rozdział wam się spodoba :D 
Miłego czytania!
~ Pomyluna Everdeen 


     Następnego dnia mieli lekcje latania. Jennie była bardzo podekscytowana, bo już odczuwała brak quidditcha, więc na błoniach znalazła się jako jedna z pierwszych. Te zajęcia mieli ze Ślizgonami, więc tym bardziej się cieszyła. Gdy już wszyscy się zebrali podeszła do nich pani Hooch - nauczycielka latania i dała każdemu z nich po starej, szkolnej miotle, po czym zaczęła pokazywać jak się ją przywołuje. Kilku osobom, takim jak Potter, Malfoy i oczywiście Jennie poszło to świetnie, natomiast Hermiona czy Neville mieli z tym spore problemy. Kiedy wszyscy się z tym uporali i dosiedli swoje miotły, pani Hooch zaczęła im tłumaczyć jak wystartować i wylądować, ale zanim skończyła Neville uniósł się w górę i poszybował w kierunku Zakazanego Lasu.
- Panie Longbottom! Panie Longbottom! Prosimy na dół! -  krzyczała pani Hooch, ale Neville, mimo że bardzo chciał nie umiał wylądować i miotał się po całych błoniach, aż w końcu uderzył w mur zamku i upadł na trawę.
- Ojoj, to złamany nadgarstek. - poinformowała wszystkich nauczycielka oglądając dokładnie rękę Nevilla. - Idę z nim do skrzydła szpitalnego. Nie dotykajcie mioteł. Jeżeli zobaczę kogoś w powietrzu wyleci stąd szybciej, niż wypowie słowo "quidditch". - dodała i oddaliła się podtrzymując poturbowanego chłopca.
- Gdyby głąb tego nie zgubił, to może by pamiętał, żeby nie walić głową w mur. - usłyszała zza swoich pleców Jennie i natychmiast się odwróciła. To Draco stał z przypominajką, którą Neville dostał od babci pocztą.
- Oddaj to Malfoy. - warknął Harry i podszedł do młodego Malfoy'a. Ten jednak wsiadł natychmiast na miotłę i poszybował w niebo.
- Złap mnie, jeżeli potrafisz. Co Potter? Cykor cię obleciał? - kpił Draco, a Harry dosiadł swojej miotły i ruszył za nim z niespodziewaną szybkością.
- No nie. Im się w głowach poprzewracało. - jęknęła Jennie widząc, jak Harry o mało co nie zrzucił Dracona z miotły. - Lecę tam. - dodała dosiadając miotły i odbiła się nogami od podłoża.
 Po chwili Jennie poczuła uderzenie powietrza na twarzy i od razu poczuła się lepiej. Jednak gdy rozejrzała się dookoła zobaczyła coś co wyprowadziło ją na nowo z równowagi. Draco rzucił przypominajkę w najbliższe okno, a Harry pognał za nią. Jennie natychmiast zwróciła tam miotłę i balansując w powietrzu prawie natychmiast do niego dotarła, ale on zdążył już złapać kulkę.
- Oddaj mi to. - oświadczyła chłodno Jennie umiejętnie wyjmując piłkę z ręki Harry'ego i zleciła w dół zgrabnie zsiadając z miotły, ale natychmiast tego pożałowała, gdyż przez błonia pędziła już ku nim profesor McGonagall.
- Potter! Wood! Do mnie! - krzyknęła, a oni posłusznie pobiegli za nią. Milczeli przez całą drogę do jakiejś klasy, którą McGonagall otworzyła i krzyknęła coś do kogoś. Jennie była zdezorientowana, ale jeszcze bardziej zdziwiła się, gdy zobaczyła, że jej brat wychodzi z klasy.
- Wood. Mam dla ciebie nowego szukającego i ścigającą. - powiedziała nauczycielka uśmiechając się i to samo zrobił Oliver.
- Świetnie! Harry z tobą będę miał osobny trening, a ty siostra... raczej wszystko umiesz. Wracam na lekcję.
       Po tej przygodzie Harry i Jennie zostali niemalże bohaterami domu Gryfonów, ale poza tym nic ciekawego się nie działo. Oczywiście, było mnóstwo pracy, a nauczyciele szybko zauważyli, jak dużo umie Jennie i zapisywali ją na wszelkie dodatkowe zajęcia, które ją irytowały, tak samo jak koledzy z domu. Większość była bardzo infantylna, albo Jennie zbyt dojrzała jak na swój wiek. Po incydencie z Draconem, Jennie nie odzywała się do przyjaciela, mimo że nie raz próbował ją za to przepraszać, ale Jennie za każdym razem odchodziła nie starając się nawet go wysłuchać.
      Udało mu się dopiero dzień przed Nocą Duchów, kiedy to zaczepił ją, gdy spacerowała po błoniach.
- Jennie proszę, raz mnie wysłuchaj...
- Dobrze, ale się sprężaj.
- Słuchaj.. ten Potter od początku działał mi na nerwy, bo zobacz jaki on jest, wszyscy go faworyzują, oprócz profesora Snape'a... - zaczął Draco.
- Który go niemalże dręczy. - przerwała mu Jennie - Nic mnie Potter nie obchodzi, może i się z nim przyjaźnię, ale on nie ma nic do rzeczy! Zachowałeś się okropnie! Nie chcę się przyjaźnić z taką wredną osobą rozumiesz?!
- Ja... tylko... Tylko się z nim przyjaźnisz, tak? - spytał Draco ze skruszoną miną.
- Oczywiście. Nic więcej. On mi się nie podoba. Jak mogłeś tak pomyśleć? W ogóle mnie nie znasz. Teraz przepraszam, ale chcę iść spać... jutro uczta. - wyrzuciła z siebie Jennie i odeszła szybkim krokiem, od zmartwionego Malfoy'a.

                                                                             ***

Wiem, że moje opisy nie są tak dokładne jak w książce, ale to jest blog i nie mogę aż tak wszystkiego opisywać ;) Ogółem, chcę przejść troszkę szybciej, przez te pierwsze dwie książki, gdyż uważam je za dość mało ciekawe... Ale oczywiście nie pominę ich całkowicie :)
Piszcie w komentarzach jak wam się podobało! Powtarzam, nie wiem kiedy będzie następny, ale mam nadzieję, że jak najszybciej :)
/ Pomyluna Everdeen <3

niedziela, 6 kwietnia 2014

Tom I. Rozdział Piąty. Pierwszy dzień szkoły.

Wiem, że nie wszystko co piszę, będzie zgodne z książką, ale w końcu, byłoby nudno :D Miłego czytania i do następnej niedzieli! :D
~ Pomyluna Everdeen


    Gdy rano Jennie otworzyła oczy na początku nie wiedziała gdzie jest, jednak kiedy rozejrzała się dookoła wszystko jej się przypomniało. Wielka sala, wspaniała uczta, kłótnia z Draco... Draco... Wstała i ubrała się pośpiesznie zerkając na zegarek. Była 7.00, a zajęcia mieli dopiero na 8.00, więc nieśpiesznie ruszyła do Wielkiej Sali na śniadanie. Jednak, gdy była już na pierwszym piętrze i przechodziła koło pustej klasy, ktoś otworzył drzwi i złapał ją za rękę ciągnąc do środka.
- Puszczaj mnie! - krzyknęła Jennie i ku swojemu zdziwieniu poczuła, że została puszczona.
- Przepraszam, chciałem pogadać na osobności, a bałem się że się nie zgodzisz... - usłyszała cichy, tak dobrze jej znany głos.
- Rozumiem, kontynuuj Malfoy. - warknęła. Nadal była na niego zła.
- Chciałem cię przeprosić, wiem, że możesz się przyjaźnić z kim chcesz... tylko... Byłem zazdrosny. - wyrzucił z siebie Ślizgon patrząc na Jennie zmartwionym wzrokiem, a ona uśmiechnęła się do niego.
- Dobrze, przyjmuję przeprosiny, idziemy jeść? - zapytała pogodnym tonem i chwyciła Malfoya za rękę, a po chwili znaleźli się w Wielkiej Sali.
- To pa! Może będziemy mieli razem jakieś lekcje! - rzuciła Jennie przez ramię pędząc do stołu Gryfonów.
- Cześć Jennie! - krzyknęli bliźniacy i zrobili jej miejsce. - Jak się spało?
- Świetnie. - odpowiedziała dziewczynka nakładając sobie na talerz sporą porcję jajecznicy.
  Po śniadaniu podszedł do nich Percy, rozdając im plan zajęć.
- Mamy dzisiaj coś ze Ślizgonami? - spytała Jennie Hermiony przeglądając zapisaną drobno kartkę.
- Tak, zdaje się, że eliksiry. - odpowiedziała Hermiona patrząc się na nią badawczo - A co?
- Nie, nie.... nic. -odpowiedziała Jennie szczerząc zęby i ruszając do sali od transmutacji.
Po całym dniu najróżniejszych lekcji, na których wszyscy nauczyciele zaznajamiali ich z danymi przedmiotami nadszedł czas na upragnione przez Jennie eliksiry.
Do klasy eliksirów prowadziły mroczne lochy, ale Jennie tak stęskniła się za swoim przyjacielem, że nie zauważyła nawet myszy, na którą o mało co nie nadepnęła. Kiedy dotarła pod drzwi klasy uczniowie Slytherinu już tam byli. Jennie wypatrzyła Draco. Stał w otoczeniu Ślizgonek i Ślizgonów, ale kiedy tylko ją zauważył odepchnął ich od siebie, podszedł do Gryfonki i mocno ją przytulił. Uczniowie obu domów stanęli naraz w miejscu i zaczęli się patrzeć ze zdziwieniem na parę. Po chwili jednak Jennie puściła Draco i odeszła. Zrozumiała, że tak być nie może. Dosłownie 2 minuty potem przyszedł ich nauczyciel profesor Snape i ruchem ręki zagonił ich do mrocznego pomieszczenia. Usiedli w pośpiechu, w wyniku czego Jennie znalazła się nagle koło Rona i Harry'ego, którzy patrzyli na nią z ukosa.
 Pierwsze wrażenie dotyczące lekcji eliksirów nie było zbyt obiecujące. Całe zajęcia Snape gadał im o "niezwykłej sztuce jaką jest ważenie eliksirów" i nabijał się z Pottera, co nieco zdziwiło całą klasę.
 Po całym dniu zajęć wszyscy Gryfoni stłoczyli się w Pokoju Wspólnym, a Jennie uśmiechnęła się do siebie myśląc o tym, że tak będzie przez następne kilka lat. Wtedy nawet nie wiedziała, jak bardzo się myli.