Stałam nad brzegiem jeziora, a wiatr delikatnie igrał z moimi włosami. Ja oraz trzech Ślizgonów wpatrywaliśmy się z niedowierzaniem w listy, które trzymaliśmy w rękach.
Szanowna Panno Wood!
Z przyjemnością informujemy Panią o organizowanym w tym roku "Obozie Czterech Bestii". Będzie on trwał pięć tygodni. Transport przybędzie o godzinie 15.00 szóstego lipca. Aby wziąć udział w obozie należy przysłać do szkoły sowę z oświadczeniem od rodziców oraz ośmioma galeonami zapłaty. Jest on oczywiście nieobowiązkowy.
Z poważaniem
Minerwa McGonagall
Zastępca dyrektora
- Muszę tam pojechać - wyszeptałam po kilku, a może nawet kilkunastu minutach ciszy.
Nott spojrzał na mnie spoza swojej kartki przenikliwym, niemalże wrogim wzrokiem.
- Co ci stoi na przeszkodzie? - zapytał Draco.
Nie odpowiedziałam. Obróciłam się w kierunku drogi, którą tu przyszliśmy i zaczęłam delikatnie posuwać nogami do przodu, aby zaniosły mnie same do domu.
Oczywiście, że coś stoi mi na przeszkodzie. Mianowicie moi rodzice. Bardzo się o mnie martwią od kiedy pod koniec roku ujawnił się Voldemort. Mój dziadek to kuzyn Dumbledore'a. Niby nic, ale Czarny Pan boi się jego prawie tak jak dyrektora Hogwartu, więc zapewne będzie chciał go zlikwidować, a skoro i jego to nas, e sensie moją rodzinę i mnie pewnie też... Jak rodziców Harry'ego. Moje oczy na chwilę zaszły się łzami. Dziadek od zawsze powtarzał, że kiedyś tak się stanie, że będzie walczyć z Voldemortem i że tamten zapewne go zabije. Przygotowywał mnie na to od najmłodszych lat, a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić...
Moje rozmyślania przerwał nagle czyjś suchy głos i silny chwyt za ramię.
- Co jest? - spytałam odwracając się w kierunku.. bo czyim by innym.. Notta.
Ten tylko uśmiechnął się szyderczo i wskazał duży kamień leżący u mych stóp.
- Zaliczyłabyś glebę - oznajmił najbardziej jadowitym tonem na jaki było go stać rozkoszując się tymi dwoma słowami, jakbym sprawiła mu przyjemność niedoszłym połamaniem nogi.
- Dzięki za ratunek - odpowiedziałam z przesadną wdzięcznością w głosie i odwróciłam się na pięcie tym razem zręcznie omijając przeszkodę.
Ruszyłam stromym zboczem ku Blaisowi i Draconowi, którzy sporo wyprzedzili mnie i Teodora śmiejąc się z żartów i snując najdziwniejsze domysły na temat obozu. Niestety nie uszłam nawet dziecięciu kroków, a już poczułam jak ktoś ciągnie mnie z tyłu za bluzkę i tym samym sprawia, że z truchtu przeszłam w wolny marsz.
- Czego znowu? - warknęłam wściekła w stronę kamiennej twarzy wciąż trzymającego mnie Notta.
- Musimy pogadać. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
- Ale ja z tobą tak - odparowałam z pogardliwym uśmieszkiem.
Wtedy nawet nie wiedziałam, jak bardzo się mylę. Teodor zrobił się lekko czerwony na twarzy, ale już po chwili był opanowany i chłodny jak zawsze.
- Nic mnie to nie obchodzi. Zostań tu do cholery!
Znowu pociągnął mnie za bluzkę, jako że zmierzałam iść dalej bez niego.
- Nie dotykaj mnie ty Ślizgoński patałachu!
- Cóż. Masz rację, więcej nie ubrudzę sobie tobą rąk, ale nic, przejdźmy do rzeczy - W jego oczach pojawiły się nagle znikąd groźne ogniki, ale nie ugięłam się pod tym spojrzeniem i nadal patrzyłam prost w te dwa, teraz rozżarzone węgliki.
- Masz się odczepić od Malfoya, rozumiesz? Źle na niego działasz. Bo od kiedy on toleruje szlamy, albo chociażby Gryfonów? Albo jest dla kogokolwiek miły? Ty jesteś po prostu... ugh.
Stałam tak przed nim mała, drobna. On wysoki, wyższy ode mnie chyba z dziesięć cali, jednakże równie chudy jak ja. W obydwóch gotowała się wściekłość, którą można było niemalże wyczuć.
- Draco to mój przyjaciel. PRZYJACIEL Nott - stwierdziłam dobitnie. - A to, że dla ciebie nikt i nic poza twoją osobą się nie liczy to nie mój problem. Żegnam.
Zostawiłam Ślizgona jeszcze wścieklejszego, ale jakoś mało mnie to obchodziło. Nikt nie będzie sterować moim życiem.
Nie odpowiedziałam. Obróciłam się w kierunku drogi, którą tu przyszliśmy i zaczęłam delikatnie posuwać nogami do przodu, aby zaniosły mnie same do domu.
Oczywiście, że coś stoi mi na przeszkodzie. Mianowicie moi rodzice. Bardzo się o mnie martwią od kiedy pod koniec roku ujawnił się Voldemort. Mój dziadek to kuzyn Dumbledore'a. Niby nic, ale Czarny Pan boi się jego prawie tak jak dyrektora Hogwartu, więc zapewne będzie chciał go zlikwidować, a skoro i jego to nas, e sensie moją rodzinę i mnie pewnie też... Jak rodziców Harry'ego. Moje oczy na chwilę zaszły się łzami. Dziadek od zawsze powtarzał, że kiedyś tak się stanie, że będzie walczyć z Voldemortem i że tamten zapewne go zabije. Przygotowywał mnie na to od najmłodszych lat, a ja nadal nie umiem się z tym pogodzić...
Moje rozmyślania przerwał nagle czyjś suchy głos i silny chwyt za ramię.
- Co jest? - spytałam odwracając się w kierunku.. bo czyim by innym.. Notta.
Ten tylko uśmiechnął się szyderczo i wskazał duży kamień leżący u mych stóp.
- Zaliczyłabyś glebę - oznajmił najbardziej jadowitym tonem na jaki było go stać rozkoszując się tymi dwoma słowami, jakbym sprawiła mu przyjemność niedoszłym połamaniem nogi.
- Dzięki za ratunek - odpowiedziałam z przesadną wdzięcznością w głosie i odwróciłam się na pięcie tym razem zręcznie omijając przeszkodę.
Ruszyłam stromym zboczem ku Blaisowi i Draconowi, którzy sporo wyprzedzili mnie i Teodora śmiejąc się z żartów i snując najdziwniejsze domysły na temat obozu. Niestety nie uszłam nawet dziecięciu kroków, a już poczułam jak ktoś ciągnie mnie z tyłu za bluzkę i tym samym sprawia, że z truchtu przeszłam w wolny marsz.
- Czego znowu? - warknęłam wściekła w stronę kamiennej twarzy wciąż trzymającego mnie Notta.
- Musimy pogadać. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
- Ale ja z tobą tak - odparowałam z pogardliwym uśmieszkiem.
Wtedy nawet nie wiedziałam, jak bardzo się mylę. Teodor zrobił się lekko czerwony na twarzy, ale już po chwili był opanowany i chłodny jak zawsze.
- Nic mnie to nie obchodzi. Zostań tu do cholery!
Znowu pociągnął mnie za bluzkę, jako że zmierzałam iść dalej bez niego.
- Nie dotykaj mnie ty Ślizgoński patałachu!
- Cóż. Masz rację, więcej nie ubrudzę sobie tobą rąk, ale nic, przejdźmy do rzeczy - W jego oczach pojawiły się nagle znikąd groźne ogniki, ale nie ugięłam się pod tym spojrzeniem i nadal patrzyłam prost w te dwa, teraz rozżarzone węgliki.
- Masz się odczepić od Malfoya, rozumiesz? Źle na niego działasz. Bo od kiedy on toleruje szlamy, albo chociażby Gryfonów? Albo jest dla kogokolwiek miły? Ty jesteś po prostu... ugh.
Stałam tak przed nim mała, drobna. On wysoki, wyższy ode mnie chyba z dziesięć cali, jednakże równie chudy jak ja. W obydwóch gotowała się wściekłość, którą można było niemalże wyczuć.
- Draco to mój przyjaciel. PRZYJACIEL Nott - stwierdziłam dobitnie. - A to, że dla ciebie nikt i nic poza twoją osobą się nie liczy to nie mój problem. Żegnam.
Zostawiłam Ślizgona jeszcze wścieklejszego, ale jakoś mało mnie to obchodziło. Nikt nie będzie sterować moim życiem.
***
Właśnie wróciłam do domu i biegłam do swojego pokoju, żeby wysłać Edgara do rodziców. Nie chciałam czekać aż wrócą. Wpadłam do pomieszczenia i rzuciłam się na kartkę. Szukanie pióra zajęło mi zaledwie pół minuty. Zaczęłam pisać:
Kochani mamo i tato!
Jest sprawa, wszystko macie wyjaśnione w kopii listu, który załączam, proszę, dajcie mi jechać, nie mogę przepuścić takiej okazji!
Całuski i odpisujcie jak najszybciej!
Jenn
Przeczytałam list kilka razy, a upewniwszy się, że jest stosowny skopiowałam list z Hogwartu zaklęciem i wsadziłam do koperty. W wielkiej klatce zlokalizowałam Edgara siedzącego na jakiejś gałęzi, po czym bezceremonialnie go wyjęłam.
- Przepraszam stary, nie mam czasu.
Sówka zahuczała cicho i wystawiła nóżkę, a minutę później patrzyłam już jak oddala się na horyzoncie.
Siedziałam jak na szpilkach. Wiedziałam, że odpowiedź nie przyjdzie wcześniej, niż za jakieś dwie godziny, więc jak wielkie było moje zdziwienie, gdy usłyszałam pukanie do okna. Podeszłam tam i nie dość, że siedziały tam dwie sowy, to żadna z nich na pewno nie była Edgarem. Natychmiast je wpuściłam.
W pierwszej rozpoznałam Salazara - szarą sowę o ubarwionych na zielono końcówkach piór należącą do Malfoya oraz Hedwigę Harry'ego.
Po chwili wahania otworzyłam list znajdujący się przy nóżce sowy śnieżnej.
Droga Jennie!
Pewnie wiesz już, o tym obozie. Moi mugole nie chcą mnie puścić. Nie wiem jak ich przekonać! Nie reagują nawet na to, że sam zapłacę i pozbędą się mnie z domu, pomóż!!! A ty? Jedziesz?
Harry
Uniosłam brwi do góry, ale jeszcze bardziej się zdziwiłam, gdy na odwrocie strony znalazłam kilka linijek dopisanych inną ręką.
Jenn,
Harry wszystkim wysyłał Hedwigę, też do Rona, więc gdy zobaczyłem twoje imię, stwierdziłem, że też dorzucę coś od siebie (nie obyło się bez dziobania Hedwigi). Mama chce wysłać tylko dwójkę z nas na ten obóz, bo nie mamy więcej kasy i podejrzewamy, że pojedzie nasz Percy - Perfekt no i Ron, bo mnie i Freda pewnie nie rozdzieli. Słabo trochę, bo chciałem się z tobą spotkać.. o ile jedziesz...
George
Postanowiłam no to odpisać nieco później i chwyciłam za list od Dracona, był bardzo krótki i widniało na nim tylko "Jedziesz?". Chwyciłam się za głowę. Muszę jakoś pomóc Harry'emu. Chyba jedynym pomysłem godnym uwagi i legalnym na dodatek, który przyszedł mi do głowy jest pojechanie do Pottera i udawanie, że zabieram go do jakiegoś czarodziejskiego poprawczaka, czy coś... a tak na prawdę pojechałby do mojego domu.. nieźle. Co do George'a nie miałam wyboru. Postanowiłam wysłać im te szesnaście galeonów. Nagle przez otwarte okno wpadł Edgar, natychmiast porwałam kopertę i przeczytałam tylko jedno słowo...
***
Harry już od trzech godzin czekał na odpowiedź Jennie. Miał nadzieję, że mu pomoże, jednak około dziesiątej wieczorem stracił nadzieję i odchodził od okna, gdy na widnokręgu zamajaczyła się czarna kropka, która bardzo szybko rosła i bielała. Hedwiga! Harry natychmiast odwiązał list i przeczytał co jego przyjaciółka ma zamiar zrobić i poczuł ogromne wątpliwości. Co jeżeli Dursleyowie się nie zgodzą? Wzruszył ramionami.
- Raz się żyje.
Powiedział na głos i rzucił się na łóżko w oczekiwaniu na sen.
Obudził go dzwonek do drzwi. Spojrzał na zegarek. Była już dziesiąta. Zerwał się natychmiast z posłania i rzucił się na ubranie. Dwie minuty później był już na dole i patrzył na najdziwniejszą scenę swojego życia.
Jennie ubrana w elegancki, mały mugolski kostium, które często nosiły kobiety z pracy wuja Vernona z ciasno upiętym, czarnym kokiem i miłym uśmiechem na drobnych ustach stała w drzwiach naprzeciw zdumionej ciotki Petunii i zaglądającego jej przez ramię Dudley'a.
- Dzień dobry! Przyszłam porozmawiać o panu Harry'm Potterze - powiedziała poważnie dziewczynka, a gdy nie doczekała się odpowiedzi dodała. - Na wakacje musi pójść do specjalnego ośrodka dla ludzi..eeem, jego pokroju.
Ciotka zaprosiła dziewczynkę gestem dłoni do środka nie mogąc wydusić słowa. Jennie weszła uśmiechając się jeszcze promienniej i udała się do pustego salonu, po czym usiadła na sofie razem z Dursley'ami (wuja Vernona nie było w domu) i zaczęła:
- A więc Harry powinien trzymać swoje umiejętności na wodzy, dlatego w tym roku organizujemy w szkole obóz dla uczniów. Myślę, że pani siostrzeniec powinien tam trafić. Pani oczywiście nic nie zapłaci, a na pełne pięć tygodni zniknie z pani domu. Transport przyjedzie za tydzień o piętnastej. Jeżeli boi się pani o trawnik, który mógłby być przez to zniszczony mogę.. cóż.. przechować Harry'ego u siebie przez ten czas. Zgadza się pani?
Ciotka Petunia siedziała chwilę bez ruchu po czym otworzyła powoli usta, aby coś powiedzieć, jednakże szybszy był Dudley przyglądający się Jennie z ciekawością.
- Niech jedzie.
Jego matka spojrzała na niego ze zdziwieniem, ale po chwili skinęła głową. Harry niemalże ryknął z radości.
- To ja pójdę się spakować - powiedział cicho.
- Idź, idź. My dokończymy formalności - odpowiedziała Jennie ciepło.
Kilka minut później młody czarodziej był już w przedpokoju razem z Gryfonką, która machała mu przed nosem zaświadczeniem, że ciotka Petunia zgadza się na jego wyjazd.
- Udało się! Teraz idziemy - szepnęła. - Do widzenia! - dodała głośniej i pomachała Dudleyowi.
Po czym oboje wyszli i transportowali się tuż przed domem Jennie.
Zapowiadały się fantastyczne wakacje.
____________________________________
No dobrze. Nareszcie jest rozdział! Może nie jakiś długi, czy ciekawy, a może nawet straszliwie nudny i źle napisany, ale moja wena odeszła na urlop (*). Mam nadzieję, że niedługo do mnie wróci, a tymczasem proszę o komentowanie i ocenianie mojego bloga!
Pozdrawiam!
~Pomyluna Everdeen
Naprawdę, tego bym się nie spodziewała! Już myślałam, że coś strasznego będzie w tym liście ;o Nott, Nott, Nott...dlaczego mi to robisz? :CC Mój kochany Teoś taki zły :C Harry w domu Woodów? ;o Co na to Draco? ;oo Oj, czuję że będzie się działo ;_;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :3
Mopsicaa
Eeeech, ktoś musi być zły i jej nie lubić xD No tak, Draco pewnie się wścieknie... są za młodzi na takie straszne rzeczy, jeszcze zobaczysz! xD
UsuńJennie taka zła, nie odpisała Malfoy'owi :")
OdpowiedzUsuńAle zarazem świetna, że się postawiła Teosiowi (: Ale też zła, bo Teoś jest super. Ech, trochę to skomplikowane ;^;
Głupio, że Harry i Ron też będą na obozie ;____; bez nich byłoby lepiej ;^;
Czekaj, jeśli Harry będzie u Jennie to co ona zrobi? Będzie siedziała ze swoim gryfońskim bohaterem czy z tymi fajnymi ślizgonami? XD
SPROWADŹ TĄ SWOJĄ WENĘ Z URLOPU I PISZ ;^;
A jak nie przyjdzie dobrowolnie to wyślij Ryszarda ;__;
Pozdrawiam
Nieoficjalna :3
Jeej, przeczytałam dzisiaj wszystko od początku :3
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem, jak bardzo kreatywna jesteś :3
Rozdział świetny, nie mogę doczekać się kolejnego i nie mogę do czekać się kolejnych tomów, coś czuję, że tam dopiero będzie się działo!
Rodzice Jen, pozwolili jej jechać, prawda? ;-;
Ciekawe co stanie się na tym obozie c:
Aż czuć tę nienawiść Dracze do George'a xD A zazdrosny Draco to coś, co uwielbiam :3
Wybacz, że moja wypowiedź jest tak chaotyczna, ale inaczej nie mogę xD
Pozdrawiam, Mrs Black
PS Też piszę fanfiction o HP, zapraszam w wolnej chwili :)
Dziękuję bardzo za to, że chciało ci się tyle czytać xD Ja też kocham zazdrosnego Dracona xD Na pewno wejdę na twój fanfiction w wolnej chwili :3
Usuńmoja wena też ma teraz wolne... iii znowu się dziwię, z kim ona się przyjaźni w końcu? XD Rany. Dobra, nie ważne ; ) fajny rozdział, jestem okropnie ciekawa co będzie na obozie ;3 Ale może fajnie by było jakbyś się zdecydowała na jeden zestaw BFF dla Jennie XD Albo Fred i George, albo Harry, Ron i Hermiona, albo Draco, Blaise i Teodor (osobiście jestem za opcją 1 lub 3). To tylko rada ^-^ Zapraszam na mojego bloga, nowy rozdział - http://welcomehogwart.blogspot.com/2014/06/rozdzia-10.html
OdpowiedzUsuńPfff i tak lepsze od mojego tournee...
OdpowiedzUsuńMnie się tam podobało. George <3 A Nott to jakiś durny człowiek jest. Nie lubię go >.< Jestem ciekawa co wymyślisz na tym obozie :3
Pozdrawiam i weny, która "niby" odeszła na urlop. Dla mnie ona nadal siedzi w tej głowie tylko lekko zakrywa ją ten tydzień co nas czeka...