niedziela, 11 maja 2014

Rozdział Trzynasty. Ocalić Kamień!

   Nie mam pojęcia kiedy będzie następna notka :< A tymczasem...
Miłego czytania!
~ Pomyluna Everdeen

       
        Kiedy Jennie wyszła z ostatniego egzaminu odetchnęła z ulgą. Wydawało jej się, że wszystko napisała dobrze, chodź nie była pewna, czy dowódca goblinów walczących pod Berlinem nie miał przypadkiem przydomku "Kopiący", a nie "Kichający", jednak postanowiła się tym nie przejmować. Skończyła jako jedna z pierwszych i natychmiast ruszyła na błonia, żeby trochę odpocząć. Zbiegła po łagodnym zboczu i usiadła pod dużym, stojącym nieopodal jeziora drzewem. Siedziała tam zaledwie chwilę kiedy ktoś dotknął jej ramienia. Natychmiast się odwróciła i zauważyła czuprynę rudych włosów chowających się za następnym drzewem. Wstała i podeszła tam na palcach z drugiej strony. Kiedy zajrzała za drzewo George odchylał się właśnie w drugą stronę, aby zobaczyć co robi dziewczynka, a ta ledwo nie wybuchając śmiechem zapytała chłodnym, zdawkowym tonem, tak dobrze naśladując Minerwę McGonagall.
- Panie Weasley co pan tu robi?
Skutek był natychmiastowy. George podskoczył na stopę do góry i obejrzał się z przerażeniem.
- Dopiero co skończyły się egzaminy, a ty już mi dokuczasz! - dodała Jennie tym razem już normalnym głosem trzęsąc się ze śmiechu.
- Mała złośnica! - krzyknął George ze śmiechem chwytając dziewczynkę w pasie i biegnąc z nią nad jezioro po czym wrzucił ją do wody.
Jennie zamknęła oczy i po chwili opadła w zimną toń, głębokiego w tym miejscu jeziora. Umiała pływać, ale z jakiegoś powodu nie mogła się wynurzyć machając rozpaczliwie rękami i nogami. Zmusiła się do otworzenia oczu. Nie widziała nic poza ciemnością, więc zamknęła je ponownie i wysiliła swój niedotleniony mózg. Chciała wyczarować sobie skrzela, ale jej zdolności metamorfomagiczne nagle osłabły. Dziewczynka zamachała jeszcze raz nogami, czując jak ulatują z niej ostatnie zawiązki tlenu po czym straciła przytomność.

***
Jennie otworzyła oczy, ale nic nie widziała. Jedynie rozmazane kształty, które nic jej nie mówiły. "Teraz wiem, co czuje Harry, gdy zdejmą mu okulary. Ej to się nawet rymuje!" - pomyślała i walnęła się sama w czoło. Nawet myśli same głupoty. Przetarła oczy i rozejrzała się po Skrzydle Szpitalnym w którym się znajdowała. Wszystko nabierało konturów i wyostrzało się. Była tutaj nie tylko ona. Niedaleko Jennie, przy jednym z łóżek zrobiło się małe zamieszanie. Widocznie kogoś wnieśli do sali. Gryfonka przyglądała się temu przez kilka minut, ale tłum nauczycieli nadal zasłaniał jej poszkodowaną osobę. Nagle drzwi komnaty otworzyły się i do środka wszedł Dumbledore. Wszyscy zamilkli, a on podszedł do obleganego łózka. Nauczyciele się rozstąpili, a Jennie korzystając z okazji przyjrzała się chłopcu leżącemu na łożu. Poznała go natychmiast. To Ron. Koło niego stała Hermiona. Oboje wyglądali na przerażonych. Dyrektor stanął koło nich i zaczął coś cicho mówić. Jennie nic nie słyszała, więc wstała i podeszła niezauważona do grupki ludzi.
- Tak, Harry jest tam sam! Niech pan mu pomoże! - krzyczała histerycznie Hermiona ocierając łzy, a Ron kiwał gorliwie głową.
- Idę tam - oznajmił dyrektor, a gdy się odwrócił jego wzrok padł na ubraną w szpitalną piżamę Jennie.
Dziewczynka na moment znieruchomiała. Chyba wiedziała o co chodzi. Harry, Ron i Hermiona próbowali się dostać do Kamienia, a Jennie im nie pomogła! W sumie nie miała jak, bo była nieprzytomna, przez George'a. Nagle poczuła złość do przyjaciela. Przez niego nie mogła się na nic przydać tylko leżeć w tym głupim szpitalu i patrzeć na to zbiorowisko. 
- Chcesz iść ze mną Jennie? - zapytał Dumbledore cicho.
Dziewczynka otrząsnęła się z myśli i spojrzała trzeźwo na dyrektora Hogwartu, po czym skinęła lekko głową.
- Zatem ruszamy! - oznajmił Dumbledore uciszając ręką panią Pomfrey, która chyba zamierzała się kłócić, o to aby jej pacjentka została w łóżku i ruszył z Jennie przez korytarz najszybciej jak umiał. -  Chyba już domyślasz się, co się stało? - dodał, gdy byli już przed drzwiami z Puszkiem.
- Tak. Musimy się pośpieszyć! - powiedziała Jennie z naciskiem. 
Dumbledore kiwnął różdżką i nagle w powietrzu pojawiły się samo-grające dudy. Weszli do pokoju, w którym znajdował się wielki pies. Ten natychmiast zasnął, a Jennie pokręciła z niedowierzaniem głową. Jak można spać przy takim hałasie?
Dziewczynka podeszła do klapy w podłodze i mocno za nią pociągnęła, po czym wskoczyła do środka. Spadała przez kilka sekund, zanim poczuła pod sobą coś miękkiego. Chwilę później, zauważyła, że ktoś upadł koło niej.
- Jennie. Nie ruszaj się i całkowicie wyluzuj. To diabelskie sidła - powiedział cicho dyrektor, a Jennie zrobiła to co jej kazał i poczuła, że roślina się od niej odsuwa, i że spada na ziemię. Wstała natychmiast otrzepując się z kurzu i popędziła za profesorem Dumbledorem. Weszli do sali pełnej latających kluczy. Po środku, jakąś stopę nad ziemią, unosiła się  miotła.
- Czy mogłabyś złapać ten stary klucz z uszkodzonym skrzydłem, który nad nami lata? Oczywiście dosiadając miotły.. - dodał widząc nieco ogłupiałą minę Jennie - Rozumiem, że dopiero co wyszłaś ze szpitala, ale ja jestem już trochę na to za stary...
Dziewczynka skinęła głową i podeszła chwiejnym krokiem do miotły. Wsiadła na nią i uniosła się w powietrze. Klucze próbowały uciekać, ale Jennie w końcu zapędziła stary klucz w róg i go złapała.
Gdy była już stopę nad ziemią skoczyła z miotły i pognała do zamkniętych drzwi w drugim końcu sali, gdzie czekał już Dumbledore. Podała mu wyrywający się klucz i po chwili znaleźli się w kolejnym pomieszczeniu, które wyglądało jak pobojowisko. Wszędzie walały się szczątki gigantycznych szachów. Dumbledore ruszył przed siebie, a Jennie za nim. Minęli wielką szachownicę i weszli do kolejnego pokoju. Okropnie tu śmierdziało, ale nic dziwnego - pośrodku pomieszczenia znajdował się wielki, górski troll. Na szczęście był nieprzytomny. "Och, jak dobrze, że nie musimy z nim walczyć" - pomyślała Jennie i pobiegła za dyrektorem.
Kolejna komnata była dziwna. Gdy tylko do niej weszli z ram drzwi buchnął purpurowy ogień. Naprzeciwko również znajdowały się wrota. Tam też płonęła pożoga, tyle że czarna. Po środku pokoju stał stół z kilkoma eliksirami.
- Mamy je wypić? - zapytała Jennie przyglądając się buteleczkom z podejrzliwością.
- Nie mamy na to czasu - stwierdził Dumbledore i machnął różdżką, a płomienie zniknęły i pobiegli do następnej sali.
Przed ich oczami ukazał się straszny widok. Harry leżący na ziemi z Kamieniem Filozoficznym w ręce, a na nim spopielony do połowy profesor Quirrel trzymający zemdlonego chłopca za gardło. Jennie nie myśląc co robi podniosła różdżkę i krótkim machnięciem zdmuchnęła resztki nauczyciela z Harry'ego.
- Brawo Jennie. Jeżeli byłabyś tak dobra to weź Harry'ego do Skrzydła Szpitalnego, a ja zajmę się Kamieniem i profesorem Quirrelem, dobrze? - zapytał Dumbledore zerkając na dziewczynkę z poza swoich okularów-połówek.
- Jak mam stąd wyjść? - zapytała dziewczynka podchodząc powoli do Harry'ego.
- Umiesz się teleportować?
- T-tak, ale myślałam, że w Hogwarcie nie można... - zaczęła Jennie, rzeczywiście jej ojciec nauczył ją teleportacji już rok temu i załatwił jej licencję dzięki której mogła się teleportować w tak młodym wieku, jednakże nie robiła tego często, bo po prostu nie lubiła uczucia przeciskania się przez ciasną rurę, które jej towarzyszyło.
- Spokojnie. Uwierz, uda ci się - powiedział Dumbledore z uśmiechem, a Jennie skinęła głową i podniosła Harry'ego.
Obróciła się wokół własnej osi usilnie starając się znaleźć w Skrzydle Szpitalnym i zamknęła oczy. Po chwili otworzyła je i stwierdziła, że stoi przy jakimś białym łóżku, a z pół tuzina nauczycieli przygląda się jej ze strachem.
- Pani Pomfrey, może się pani zająć Harrym? - zapytała cicho Gryfonka zwracając się do uzdrowicielki.
- Tak, tak, ale ty moja droga też się połóż - mruknęła pani Pomfrey wskazując jej łóżko, po czym odwróciła się do tłumu, który stał nadal w tym samym miejscu jakby skamieniał. - A państwa proszę o opuszczenie tego pomieszczenia.
Wszyscy nauczyciele się wzdrygnęli i jeden po drugim opuścili szpital. Jennie w tym czasie poszła położyć się do łóżka. Tyle zdarzyło się dzisiejszego dnia. Nagle poczuła straszne zmęczenie i po chwili już spała.

***

Hej! Dzisiaj znowu troszkę dłuższy rozdział, przepraszam, że znowu nie było Dracona, ale obiecuję że w następnym będzie go mnóstwo :D Piszcie mi co się wam podobało, a co nie i zachęcam do wchodzenia na stronkę na fb "Harry Potter Forever w naszych sercach" - bardzo miłe adminki i świetne zabawy ;)
Pozdrawiam!
~ Pomyluna Everdeen 

5 komentarzy:

  1. Pani Pomfrey, tak bardzo straszna xD Ogólnie rozdział bardzo fajny. Mówiłam Ci już kilka razy, że masz talent i nadal tak uważam. Trzeba być naprawdę uzdolnioną, żeby pisać wszystkie szczegóły razem z kanonem. Taka zdolna <3
    Czekam na następny i życzę weny <3
    / Mopsicaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. AlejaktoniemaDraco? :C Trzymam cię za słowo, że będzie w następnym rozdziale (:
    W rozdziale nie znalazłam błędów (których nigdy nie widzę, bo sama robienia mnóstwo ;-; )
    Szybko wyzdrowiej, żebyś napisał kolejny post szybko, no i nagrała następnego vloga C:
    WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY WENY (którą pewnie masz xd) +zazdroszczę ci talentu :C

    OdpowiedzUsuń
  3. ogólnie rozdział (czy to dziwne? XD) cudowny! Nie wiem konkretnie po co Dumbledore zabrał Jennie ze sobą, ale było fajowe :D Naprawdę trzeba mieć talent, żeby jednocześnie trzymać się oryginału i dodawać własne szczegóły ;)
    WENY WENY WENY WENY !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja też nie wiem po co, ale on nie jest do końca normalny, więc co się dziwić xDDDD

      Usuń
  4. Świetny rozdział <3
    Głupi George xD Ale czego można się spodziewać po żartownisiach? xD
    Dobrze opisałaś akcję i sprytnie wcisnęłaś tutaj Jennie :))
    Weny xx

    OdpowiedzUsuń