Miłego czytania.
~ Pomyluna Everdeen
Jennie rozglądnęła się wokół siebie. Wszędzie było pełno tak samo ubranych uczniów, ale jedna osoba wyraźnie wyróżniała się w tłumie. Nic dziwnego. Hagrid był wzrostu dwóch, dorosłych mężczyzn.
- Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie! W porząsiu Harry? - wrzeszczał gajowy do Harry'ego, który jakimś cudem znalazł się nagle koło Jennie.
- Jasne Hagridzie! - odpowiedział i ruszył za gajowym przez tłum, torując sobie drogę. Za nim przepychał się Ron, a na końcu Jennie. Okazało się, że pierwszoklasiści muszą przepłynąć do Hogwartu łódkami, przez wielkie jezioro. Jennie weszła do jednej łódki z Nevillem (pyzatym chłopcem, wiecznie gubiącym swoją ropuchę), Hermioną (dziewczyną, która tak jak Jennie przeczytała już wszystkie książki do pierwszej klasy) oraz z Zabinim.
Kiedy w końcu wysiedli na drugim brzegu jeziora i ruszyli do zamku wszyscy zaczęli się denerwować, nie wiedząc co ich czeka w Hogwarcie. W końcu weszli do Sali Wejściowej, gdzie czekała na nich Minerwa McGonagall, opiekunka Gryffindoru.
- Wszyscy uczniowie pierwszej klasy! Proszę wejść do tej sali! Poczekacie tu na ceremonię przydziału. - krzyknęła otwierając jakieś drzwi i zachęcając ich gestem do wejścia. Wszyscy wpadli do klasy i zaczęła się panika. Każdy miał inny pomysł na to, jak przydzielą ich do domu. Hermiona stała i opowiadała o wszystkich zaklęciach, jakich się nauczyła i zastanawiała się, które z nich będzie jej teraz potrzebne. Na co Jennie parsknęła głośnym śmiechem. Doskonale wiedziała, jak będzie wyglądała ta ceremonia, ponieważ opowiadał jej Oliver.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała jakaś, mała, czarnowłosa dziewczynka o twarzy mopsa.
- Żadne zaklęcie nie będzie wam potrzebne. - odpowiedziała Jennie. - Tylko...
Nie dokończyła, gdyż w tym samym momencie do sali weszła profesor McGonagall i poprowadziła ich do Wielkiej Sali. Jej nazwa nie była przypadkowa. Była wręcz gigantyczna, a sufit wyglądał zupełnie jak niebo nad zamkiem. Wiele pierwszoroczniaków patrzyło na niego z wielkim zdumieniem, ale Jennie nie. W przeciwieństwie do nich przeczytała Historię Hogwartu. Gdy stanęli przed stołem nauczycieli, tyłem do czterech bardzo długich stołów, przy których siedzieli uczniowie, z czterech domów. Każdy dom miał swój własny stół. Po chwili profesor McGonagall postawiła przed nimi stołek, ze starą, wyświechtaną tiarą czarodzieja. Nagle, materiał przy rondzie kapelusza się rozdarł, a sama tiara zaczęła śpiewać :
Może i nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Może i nie jestem śliczna,
Może i łach ze mnie stary,
Lecz choćbyś świat przeszukał,
Tak mądrej nie znajdziesz tiary.
Możecie mieć meloniki,
Możecie nosić panamy,
Lecz jam jest Tiara Losu,
Co jeszcze nie jest zbadany.
Choćbyś swą głowę schował
Pod pachę albo w piasek,
I tak poznam kim jesteś,
Bo dla mnie nie ma masek.
Śmiało, dzielna młodzieży,
Na głowy mnie wkładajcie,
A ja wam zaraz powiem,
Gdzie odtąd zamieszkacie.
Może w Gryffindorze,
Gdzie kwitnie męstwa cnota,
Gdzie króluje odwaga
I do wyczynów ochota.
A może w Hufflepuffie,
Gdzie sami prawi mieszkają,
Gdzie wierni i sprawiedliwi
Hogwarta szkoły są chwałą.
A może w Ravenclawie
Zamieszkać wam wypadnie
Tam płonie lampa wiedzy,
Tam mędrcem będziesz snadnie.
A jeśli chcecie zdobyć
Druhów gotowych na wiele,
To czeka was Slytherin,
Gdzie cenią sobie fortele.
Więc bez lęku do dzieła!
Na głowy mnie wkładajcie,
Jam jest myśląca tiara,
Los wam wyznaczę na starcie!
Kiedy w końcu skończyła śpiewać, cała sala zaniosła się oklaskami i wiwatami. Gdy wszystko ucichło nauczycielka transmutacji rozwinęła bardzo długą listę uczniów i zaczęła wyczytywać nazwiska. Dana osoba musiała usiąść na stołku, a profesor McGonagall zakładała jej tiarę na głowę, a ona po chwili wykrzykiwała dom do którego ta osoba miała iść. Draco, Blaise, Crabbe i Goyle trafili do Slytherinu, a Neville, Harry, Hermiona i Ron do Gryffindoru. Jennie musiała cierpliwie czekać na swoją kolej, a gdy w końcu jej nazwisko padło podeszła chwiejnym krokiem do stołka. Wszyscy chłopcy wlepili w nią oczy. Czuła się bardzo nieswojo, ale kiedy tiara opadła jej na głowę zakryła także oczy. Czekała chwilę w ciszy, ale nagle w jej głowie zaczęła słyszeć szept.
- Hmmmmmm. Sprytna, rządna władzy, przebiegła... tak... nadajesz się do Slytherinu... z innej strony, jesteś przyjacielska, ciepła... Hufflepuff również by cię przyjęła... Inteligencją i mądrością przewyższasz jednak wszystkich uczniów, jakiś dotychczas przydzielałam, Ravenclaw jest dla ciebie. Aczkolwiek, w twojej głowie siedzi co innego. Odwaga i męstwo. Więc... GRYFFINDOR!
Ryk przy stole Gryfonów był donośniejszy nawet, niż jak Potter tam siadał, a chłopcy z innych domów zrobili zawiedzione miny. Jennie wstała ze stołka i z szerokim uśmiechem ruszyła ku Gryfonom. Usiadła przy rudych bliźniakach.
- Jestem Fred, a to George. - przedstawił ich, jeden z rudzielców, a Jennie uśmiechnęła się do nich jeszcze szerzej, po czym wdała się z nimi w rozmowę. Dowiedziała się, że chłopcy specjalizują się w najróżniejszych magicznych psikusach i wiele innych ciekawych rzeczy, a przestali rozmawiać dopiero, kiedy na talerzach pojawiły się wspaniałe potrawy. Wszyscy rzucili się na jedzenie.
Po cudownej uczcie profesor Dumbledore (dyrektor Hogwartu) wygłosił przemowę, w której wspomniał o szkolnym regulaminie i o tym, że nie wolno uczniom wchodzić na korytarz na trzecim piętrze, gdyż grozi to śmiercią. Wszyscy popatrzyli się po sobie zdumieni. Po przemówieniu, prefekci poszczególnych domów zaprowadzili wszystkich do ich dormitoriów. Pokój wspólny Gryfonów znajdował się za obrazem Grubej Damy, której trzeba było podać hasło.
- Capput Draconis. - powiedział Percy (starszy brat Rona) i uczniowie wbiegli do pokoju. Wszystko było tu w barwach Gryffindoru - czerwonym i złotym. - Tutaj są dormitoria chłopców, a tu dziewcząt. - dodał Percy.
Jennie natychmiast ruszyła do wieży dziewcząt nie mogąc się doczekać zobaczenia swojego pokoju. Wylądowała z Hermioną Granger, Lavender Brown oraz Parvati Patil. Patrząc na swoje łóżko z kolumienkami i zasłonami poczuła się nagle bardzo senna, więc przebrała się w piżamę, którą wyciągnęła z kufra i rzuciła się na łóżko. To był długi dzień.
***
Dziękuję za przeczytanie! Bardzo proszę, o pisanie mi w komentarzach, co uważacie o tym rozdziale i zachęcam was do obserwowania mnie. Z boku macie ankietę, na której możecie głosować, jak podoba/ nie podoba wam się mój blog :D Do następnej niedzieli <3 !
~ Pomyluna Everdeen