piątek, 11 lipca 2014

Tom II. Rozdział siódmy. Stracone chwile i podejrzany sen.

 - Nie możecie tu wszyscy siedzieć! Zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby ją obudzić, ale się nie udało! Może umrzeć!
- No to chyba powinniśmy spędzać z nią więcej czasu, no nie?
- Ja... nie wiem.
Otworzyłam delikatnie jedno oko i spojrzałam na otaczających mnie ludzi. Przynajmniej starałam się spojrzeć, bo obraz miałam rozmyty. Mimo tego zauważyłam granatowe włosy Sophie bardzo blisko mnie i tlenione włosy Draco po drugiej stronie. Ponownie straciłam przytomność.

***

  Sophie siedziała na łóżku przyglądając się nieruchomemu ciału Jennie. Odgarnęła jej czarne włosy z twarzy. Już od trzech i pół miesiąca nie dawała znaku życia. Za miesiąc były święta. Nagle do Skrzydła szpitalnego wpadła Celine, a za nią cała grupa z obozu. 
- Co z nią? - zapytał cicho George patrząc na Jenn ze smutkiem.
- Nic - odpowiedziała Sophie ponuro.
- Nadal nie złapali tego, który ją ogłuszył? - zapytała cicho Georgie.
- Nie - powiedziała ponownie Sophie.
Codziennie te same pytania i te same odpowiedzi. Nic nowego. Niebiesko włosa omiotła grupę wzrokiem.
- Jest nas za dużo. Zaraz pani Pomfrey nas wyrzuci.
- Jak zawsze - burknął Niall. 
Właśnie w tym momencie za zasłonę wtargnęła pani Pomfrey próbując ich wyrzucić lekko załamanym głosem. 
- Nie możecie tu wszyscy siedzieć! Zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby ją obudzić, ale się nie udało! Może umrzeć!
- No to chyba powinniśmy spędzać z nią więcej czasu, no nie? - warknął Potter.
- Ja... nie wiem - odpowiedziała uzdrowicielka i oddaliła się od łóżka.
- ODEMKNĘŁA NA CHWILĘ OKO! - wrzasnął Malfoy.
- Naprawdę? - spytał skonfundowany Fred.
- Tak, tak, widziałem.. pani Pomfrey...
- Odsunąć się!
Uzdrowicielka zaczęła wlewać w Jennie wszystkie możliwe eliksiry i rzucać na nią zaklęcia. Sophie patrzyła na to nieco nieprzytomnie. Z jej oczu pociekły łzy. Zdążyła już bardzo polubić młodszą Gryfonkę i teraz codziennie przychodziła by chociaż na nią popatrzeć. Niestety nikt nie wiedział co i dlaczego się stało. Z odrętwienia wyrwał ją dopiero Niall łapiąc jej rękę.
- Spokojnie. Obudzi się - szepnął cicho Puchon.
- Skąd wiesz? - mruknęła Sophie.
- Nie wiem. Mam nadzieję.
- Będzie dobrze - to był głos pani Pomfrey drżący ze wzruszenia.
Sophie popatrzyła na Gryfoneczkę. Na jej twarz wstąpiły delikatniutkie rumieńce, a powieki drgnęły. Budziła się.

***

   Mimo tego, że leżałam teoretycznie bez zmysłów poczułam wypełniające mnie ciepło. Coś kazało mi otworzyć oczy.
- Ona żyje...
- Nie, umarłam - warknęłam.
Nade mną rozległy się chichoty. Niebieska grzywa Sophie przysłoniła mi widok.
- Tak, tęskniłam...
Udało mi się usiąść na łóżku i przywitać z każdym. Nawet z Harrym Lestrangem wymieniłam uścisk dłoni.
- Dajcie jej odpocząć - rozkazała pani Pomfrey i wszyscy wyszli.
No, wszyscy poza Draco.
- Panie Malfoy, obawiam się, że należy pan jednakowoż do tych, którzy mają opuścić to pomieszczenie.
- Niech pani da mi chwilę.
Uzdrowicielka zrobiła kwaśną minę, ale odeszła od mojego łóżka. Teraz patrzyłam w zimne, stalowo-szare oczy, które biegały po całej mojej twarzy.
- Za często tutaj jesteś.
Nie odpowiedziałam. Czułam się nieswojo.
- Na święta pojedziesz do swojego domu. To już za tydzień. A potem prawdopodobnie przeniosą cię do Świętego Munga.
Znowu nie odpowiedziałam. Nie mogłam uwierzyć, że tyle czasu byłam nieprzytomna.
- Odezwij się do cholery.
Oderwałam wzrok od jego oczu.
- Kto mi to zrobił?
Draco zrobił bardzo zakłopotaną minę.
- Nie wiemy tego. Biuro aurorów próbowało go wyśledzić, ale się nie udało...
Machnęłam ręką i znowu wbiłam wzrok w jego oczy.
- Tyle czasu tu leżę, a wy nadal nie wiecie do cholery, kto jest za to odpowiedzialny?!
Tym razem on nie odpowiedział spuszczając wzrok.
- Czas wyjść panie Malfoy - zagdakała pani Pomfrey i Draco opuścił Skrzydło Szpitalne. - Powinnaś się przespać kochanie.
Kiwnęłam głową i zamknęłam oczy, ale sen nie nadchodził. Próbowałam sobie wyobrazić kto i dlaczego chciał mnie zabić (co zresztą prawie mu się udało). W końcu zaczęłam śnić.

 Szłam długim korytarzem, a wokół mnie jaśniały pochodnie. Po chwili zorientowałam się, że idę przez coś w rodzaju lochów. Po obu stronach w ścianach znajdowały się dawno nieotwierane drzwi pokryte kurzem. Właśnie przechodziłam obok jednych z nich, gdy usłyszałam cichy, złowrogi głos. 
- Ona nie może się dowiedzieć.
Przystanęłam, starając się oddychać jak najlżej. 
- Wiem panie - mruknął cichy głosik.
Skamieniałam. Znałam ten głos, ale za żadne skarby nie mogłam przypomnieć sobie do kogo należał. Pochyliłam się i wejrzałam do środka przez dziurkę od klucza. 
Przede mną siedział jakiś człowiek w fotelu, który był obrócony tyłem do mnie, a obok niego stała jakaś drobna dziewczyna w ciemnej pelerynie zakrywającej jej twarz. Z kominka padało na nich rozmigotane światło, a na półkach ustawionych pod wszystkimi ścianami wyzierały stare, oprawione w skóry książki. 
- Podaj mi Propheatiae - wymamrotał człowiek siedzący w fotelu. 
Dziewczyna podeszła do jednej z półek i zdjęła z niej duży, opasły tom. 
- Gdyby to dostało się w niepowołane ręce, ktoś mógłby ją zabić nie tak jak należy.
- Jest pan pewny, że by ją zabili z tego powodu? - zapytała dziewczyna.
- O tak, zapewne.
Mężczyzna wstał ukazując swoje ciemne włosy i twarz, która wydała mi się znajoma. Czyżby...

W tym samym momencie obudziłam się z krzykiem. Była szósta rano. Pani Pomfrey rzuciła mi się na ratunek.
- Co się stało kochanie?
- To tylko.. złe sen - powiedziałam, a mój głos drżał jak kamienie na torze kolejowym, gdy przejeżdżał pociąg.
- Dać ci coś na uspokojenie?
- Nie, nie..

***

      Tydzień później wyszłam ze szpitala korzystając z pomocy Freda i George'a. Schodziliśmy właśnie do Sali Wejściowej. Stał tu już rządek ludzi wyjeżdżających na święta do domów. 
- Pójdziemy z tobą aż do pociągu - zapewnił mnie Fred.
- Tak, zaniesiemy ci kufer - dodał George.
- Ale przecież macie swoje... 
- Damy radę! - krzyknęli jednocześnie. 
Kiedy nadeszła nasza kolej Filch przepuścił nas w drzwiach i poszliśmy razem do wolnego dyliżansu. Przynajmniej wydawał się wolny, póki do niego nie wsiedliśmy. 
- Cześć! - krzyknęła Eleanor na nasz widok szczerząc swe idealnie białe i równe zęby.
- Hej - odpowiedzieliśmy we trójkę.
- Możemy się dosiąść? - zapytałam.
- Jasne - mruknął Avery siedzący koło swojej kuzynki.
Nagle serce podskoczyło mi do gardła. Już wiem kim był mężczyzna ze snu (który zresztą już więcej mi się nie przyśnił). To był tata Avery'ego. 


________________________________________________

 Hej! Witam was po taaaak długiej przerwie. Przepraszam, że nic nie dodawałam, ale najpierw brak weny, a potem dziesięciodniowy wyjazd i jakoś tak... Rozdział nie jest zbyt ciekawy i za to bardzo przepraszam, ale już niedługo powinna się zacząć całkiem ciekawa akcja :D Proszę o komentarze, dotyczące tego, jak wam się podoba ten rozdzialik (wiem, że jest krótki :<) i proszę też wyjątkowo o wenę, której mi brakuje. 
Do następnego rozdziału!
~ Pomyluna Everdeen. 

8 komentarzy:

  1. Nie było wcale takie nudne, tylko fajne ;) Co ty kombinujesz... jestem okropnie ciekawa! Fred i George są super, dawaj ich częściej, co? Jennie idzie do Świętego Munga o.O jakby była chora psychicznie (ten szpital mi się tak zawsze kojarzy ;-;). Ona coś za często mdleje na długi czas, to bardzo niezdrowo dla mózgu XD
    A żebyś mogła dalej pisać, przesyłam Ci wiaderko weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział nie jest aż tak nudny ;) Ciekawe, co wydarzy się w Mungu i ogl jak to wsystko dalej się potoczy :3 Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach będzie więcej Draco :P
    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny ;)
    Mrs Black
    PS W wolnej chwili zapraszam do mnie ;) http://magic-world-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ciekawy? Nie ciekawy? Chyba sobie kpisz ;///
    No i rozdział dodałaś wcześniej niż mówiłaś <3
    DRACO DRACO DRACO DRACO DRACO <3 aaaaaaaaaaaaaaa *w*
    Czy ty to od początku planowałaś? ;o
    Nie martw się, ciężarówka weny już jedzie! Nawet kilka!
    Pozdrawiam
    Nieoficjalna :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobito nie marudz. Rozdzial jest okay. :))
    Ale Jennie za czesto mdleje. XD
    I jjestem ciekawa co ty tu planujesz. Naprawde akacja zapowiada sie obiecujaco. Xx
    Pozddrawiam i mnostwo weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty chyba masz jakieś problemy psychiczne! Dajesz fajny rozdział i piszesz, że nie ciekawy! Jeszcze przepraszasz! Ciesz się że cię lubię i dam ci tonę weny, a jak nie wystarczy to dam ci drugą tonę!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja zgadzam sie z moimi poprzedniczkami. Rozdział wcale nie jest nudny ;__; Cieszę się, że nareszcie coś sie tutaj pojawiło :3
    Harry Lestrange <3 Może jestem dziwna, ale go lubię, sama nie wiem dlaczego :>
    Dużo weny i czekam na kolejny :3
    Mopsiik pozdrawia i takie tam :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję!Nominowałam cię do Liebster Award!Więcej już niedługo w poście u mnie na blogu: http://dramione-gdy-uczucia-biora-gore.blogspot.com Powodzenia! :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe, a najbardziej podoba mi się ten sen. Może to się wydarzyło naprawdę? Widzę, że masz jeszcze jeden rozdział. Zabieram się do czytania.
    Życzę weny i zapraszam do mnie:
    http://hotel-13-nowa-przygoda.blogspot.com/2014/07/prolog.html
    http://harry-potter-adventure-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń