środa, 30 lipca 2014

Tom II. Rozdział Ósmy. Święta!

Jechaliśmy dyliżansem około półgodziny. Kiedy wysiedliśmy poczułam falę chłodu i upadłabym, gdyby nie Eleanor, która mnie złapała.
- Ojej, biedaczysko. Musisz być bardzo wyczerpana.
- Mhm.
Wyrwałam się z jej objęć z uśmiechem i ruszyłam dalej doganiając  Freda i George’a.
- Czemu wszyscy są tacy ponurzy? – zapytałam ledwo łapiąc oddech. Bliźniacy zwolnili kroku.
- Ponurzy? Nie no co ty... – mruknął Fred nie patrząc na mnie.
- Weź przestań. Widzę przecież.
- No więc. Jest taki… problem. Bo najprawdopodobniej Komnata Tajemnic została otwarta – powiedział bardzo szybko George.
Nie odezwałam się już więcej aż do momentu kiedy wsiedliśmy do pociągu. Wiedziałam trochę o tej Komnacie. Babcia mi opowiadała. Podobno Salazar Slytherin stworzył ją kiedy pokłócił się z Godrykiem Gryffindorem i umieścił tam potwora, a Komnatę mógł otworzyć tylko Dziedzic Slytherina.
- Wiadomo już kto to zrobił?
- Nie – odpowiedział Fred. – Teraz powinnaś się skupić na innych rzeczach. Nie na jakimś… Potworze.
- Potworze? To on już zaatakował?
- Eeee, nie ważne – mruknął George rzucając mordercze spojrzenie swojemu bratu.
Nie udało mi się już powrócić do tego tematu. Resztę jazdy spędziliśmy na graniu w eksplodującego durnia.
Kiedy wysiedliśmy od razu podbiegła do mnie mama.
- Pa chłopcy! – krzyknęłam i moja rodzicielka teleportowała się razem ze mną, moim bratem i moim kufrem tuż przed domem.
- Szybko, szybko! Strasznie tu zimno.
- Spokojnie mamo.
Mimo moich zapewnień, że nic mi nie jest mama wniosła mnie do domu i posadziła przed kominkiem. Wszędzie uwijały się skrzaty domowe zawieszając gdzie popadnie ozdoby świąteczne. Nasze wielkie drzewo rosnące pośrodku domy wyglądało jak choinka, a z kuchni dobiegały bardzo przyjemne zapachy.
- W tym roku cała rodzina będzie razem. Zaprosiliśmy też państwo Malfoy, a także Zabinich i Nottów!
- Święta po śmierciożersku – mruknęłam.
- Mówiłaś coś kochanie?
- Nie, nie tylko… jest już późno. Mogę iść spać? Tak, sama wejdę po schodach.
Jednak kiedy próbowałam podnieść nogę wyżej, niż na pół stopnia o mało co nie upadłam, a więc moja skrzatka Skrzątka pomogła mi wejść na samą górę. Kiedy szłyśmy już korytarzem do mojego pokoju postanowiłam się zapytać.
- Skrzątko?
- Tak, panienko?
- Wiesz coś może Propheatiae
Skrzątka zatrzymała się tuż przed moimi drzwiami z ręką na klamce.
- Tak, wiem panienko.
- Możesz… opowiedzieć mi? – zapytałam wstrzymując oddech.
- Nie.
- Skrzątko! To jest rozkaz! – mruknęłam żałośnie. Nienawidziłam rozkazywać skrzatom.
- Och, dobrze pani. Jestem podobno taka księga, która zawiera wszystkie wypowiedziane przepowiednie i wciąż pojawiają się w niej nowe. Ta osoba, która ją posiada jest bardzo potężna.
- Wiesz gdzie ona może być?
- Skrzatka nie wie panienko, ale Skrzątka może się dowiedzieć. Proszę tylko dać trochę czasu Skrzątce.
- Oczywiście – powiedziałam i weszłam do mojego pokoju.
- Dobranoc panienko.
- Branoc.
Poszłam się szybko umyć i ubrałam się w piżamę, ale nie mogłam zasnąć. Co jeżeli teraz inni tylko marzą o tym, żeby mnie zabić? I dlaczego? Nagle usłyszałam  pukanie do okna.
- Errol?
Otworzyłam okno i wpuściłam ptaka do mojego pokoju, po czym odwiązałam mu od nóżki list.

Tęsknię za Tobą
- G.

Uśmiechnęłam się i odpisałam szybko.

Ja bardziej J
- J.

Odesłałam Errola i położyłam się z powrotem do łóżka. Tym razem nie miałam żadnych problemów z zaśnięciem.

***

- Teodor! Pośpiesz się! Za pół godziny mamy być u Woodów!
- Idę mamo.
Teodor właśnie poprawił sobie muszkę przed lustrem. Lubił dobrze wyglądać. Poprawił jeszcze grzywkę spadającą mu na stalowe oczy i zszedł wielkimi, marmurowymi schodami do salonu.
- Pięknie wyglądasz mamo – mruknął.
- Dziękuję skarbie. Idziemy.
Na dworze było zimno. Pan Nott szedł na przedzie z żoną, a Teodor wlekł się za nimi. Weszli w Blood Strett i podeszli do jakiejś bramy. Przed nimi rozpościerał się wielki dwór zbudowany z drewnianych pali. Zapukali do drzwi i po chwili otworzyła im dziewczyna. Teodor nie od razu ją rozpoznał, ale przecież wiedział. To Jennie. Jej zwykle rozwichrzone, długie włosy teraz były spięte w wytworny kok, a po obu stronach jej twarzy spływały dwa, kręcone kosmyki. Jej oczy podkreślała kreska zrobiona eyelinerem. Usta miała czerwone. Jej sukienka była czarna i obcisła. Na nogach miała pantofle tego samego koloru.
- Dobry wieczór państwu! Cześć Teodor! Wchodźcie – powiedziała z uśmiechem machając ręką w kierunku długiego, drewnianego stołu.
Zresztą prawie wszystko było tu drewniane, poza paleniskiem w którym trzaskał ogień. Zresztą Teodor stwierdził, że na pewno wszystko jest zaczarowane, aby nie spłonęło. Oprócz nich przyszli już Malfoyowie.
Nim się obejrzał został usadzony do stołu koło Jennie i Draco, a niedługo po nich przybyli państwo Zabini.
- Smacznego! Zostaniecie mam nadzieję na noc i jutro wszyscy razem otworzymy prezenty! – powiedziała matka Jen bardzo melodyjnym głosem.
Jedzenie było wyśmienite. Kiedy wszyscy skończyli jeść było już koło dwudziestej.
- Jen, może pokażesz swoim kolegom dom i twój pokój?
- Jasne tato.
Teodorowi bardzo się tam podobało. Było przytulnie i  miło, a w każdym razie w porównaniu do chłodnych marmurowych podłóg i zimnych mebli, których miał w domu.
- Tutaj jest mój pokój – mruknęła Jennie otwierając któreś z rzędu drzwi.
Nott zajrzał tam na chwilę. Wszystko było czarne i białe. Bardzo ładne. Dalej zobaczyli resztę pokoi i gdy skończyli oglądać dom zbliżała się już dziewiąta.
- Co chcecie porobić? – zapytała Wood.
- Proponuję grę w butelkę – stwierdził Malfoy z szelmowskim uśmiechem.
- Dobra – zgodził się z entuzjazmem Zabini.
Jennie zaprowadziła nas do swojego pokoju gdzie znalazła szklaną butlę. 
- Kto pierwszy kręci? – zapytała cicho.
- Ty, przecież jesteś dziewczyną – powiedział Teodor z obojętną miną. Przecież to oczywiste.
- Okay.
Jennie zakręciła butelką i wypadło na Zabiniego.
- Prawda, czy wyzwanie?
- Wyzwanie!
- Pocałuj Malfoya - *zawał tlenionego blondyna* - W policzek.
- NO CHODŹ TU STARY! – krzyknął Blaise i dał buziaka Draconowi, który mało co nie zwymiotował.
Czarnoskóry Ślizgon zakręcił butelką i wypadła na Teodora.
- Dobra eleganick, prawda, czy wyzwanie?
Młody Nott zastanowił się chwilę, ale w końcu niechętnie zgodził się na wyzwanie.
- Pocałuj się z Jennie.
Uderzyło go to jak w twarz. Nie lubił jej. Oczywiście, była całkiem ładna. Te zielone oczy, wspaniałe włosy i... och. Nie. Musi przestać o tym myśleć. No bo co ona zrobiła z Dracona? Który zresztą patrzył teraz na Teodora jakby miał go zaraz zabić. 
Mimo tego. Przysunął się nieco bliżej Jennie i nachylił się. Dziewczyna się lekko zawahała, ale dała się pocałować. Przez ciało Teodora przebiegła fala ciepła. Jej usta były miękkie i niemalże gorące. Sama lekko przymknęła oczy, po czym delikatnie oderwała się od Notta. Ten żeby ukryć zmieszanie zakręcił butelką. Wypadło na Jennie.
- Prawda, czy wyzwanie?
Popatrzyła mu w oczy jakoś inaczej niż zwykle. Jakby... bez nienawiści? Obrzydzenia? Na jej twarzy zauważył delikatne rumieńce. 
- Prawda.
Teodor zamyślił się przez chwilę. 
- Kto ci się podoba?
- Podoba? Tylko podoba, tak? Z wyglądu, charakteru? 
- Jasne.
Dziewczyna zamyśliła się. Zaczęła stukać palcami o kolano i przygryzać wargę. Teodor otrząsnął się. Wcześniej tego nie zauważał. 
- Może być kilka osób, tak? No to.. Harry, George, Draco - tu rzuciła mu krótkie spojrzenie - Och i wiele innych osób oczywiście. 
Teodor poczuł w sobie ukłucie żalu. Go tam nie było.
Grali jeszcze trochę w butelkę, ale Nott był jakby nieobecny. W końcu Jennie zwiesiła głowę i opadła delikatnie na dywan. 
- Idziemy spać do swoich pokojów panowie? Nott?
- Czy ja nie jestem "panem" w twoim mniemaniu Blaise? 
- Skądże znowu kochanie. Buzi-buzi na dobranoc?
Teodor może i miał poczucie humoru, ale to go rozdrażniło.
- Zamknij się Zabini. To było wyzwanie od ciebie. Myślisz, że z własnej woli bym ją pocałował? - warknął, po czym wyminął swoich przyjaciół i pognał do swojego pokoju. 

______________________________________

Witam :3 Przepraszam, że znowu taka długa przerwa, ale to chyba przez brak czasu :< Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał i do następnego! (Nie zapominać mi o komentarzach!)
~ Pomyluna Everdeen

6 komentarzy:

  1. Wybacz, ale "w każdym bądź razie" to jest masakryczny błąd. Wiem czepiam się, ale mnie to denerwuje. Winę zwalam na Szosti. xD Powinno być "w każdym razie" jak już.
    Myryryryr całowanko. xD Nott polubił Jennie? Tak bardziej? Uuu. xD
    Najlepsze jest i tak to:
    "-Pocałuj Malfoya - *zawał tlenionego blondyna* - w policzek."
    Hahaha kocham. <3
    Em... to chyba wszystko ode mnie. Długo czekałam na ten rozdział. Mam nadzieję, że następny będzie szybciej!
    Pozdrawiam i weny. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. GINNY OTWORZYŁA KOMNATĘ TAJEMNIC OSŁY! XD
    Ekherm, przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać XD
    Nott <3 Jezuu, genialny nawet jeśli to nie Logan <3
    I Ty się dziwisz, że ja mam do niego słabość?
    Proszę, proszę, proszę niech on sie nie zakocha w Jennie :CCCCC
    Te wyzwania najlepsze :D

    Pozdrawiam i życzę weny :)
    PS: Nie wydaje Ci się ten tekst być już trochę oklepany? XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju, jaram się tym rozdziałem tak strasznie*^* Było Drannie (Jennie × Draco) <3 Lubie ten ship :3 Szkoda że nie było opisu całej gry ;/ Może Draco całowałby się z Jennie? A może lepiej nie? W końcu Dramione jest bardzo przyszłościowym shipem (dlatego to mój OTP z Pottera xd).
    Rozdział świetny :'3 Nott i Zabini są tacy uroczy *^* Młody Malfoy oczywiście też ^^
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział
    Weny i pozdrawiam
    Nieoficjalna :3

    OdpowiedzUsuń
  4. KOMNATA TAJEMNIC? Zapowiada się ciekawie. Ta gra w butelkę mnie rozwala. :D Czekam na następny rozdział.
    Życzę weny i zapraszam do mnie:
    http://hotel-13-nowa-przygoda.blogspot.com/2014/07/prolog.html
    http://harry-potter-adventure-pl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Było świetne, szkoda, że dopiero dzisiaj przeczytałam ;)
    Nott zakochany? XD
    ;-; no i mam nadzieję, że tu jeszcze wrócisz, ale znam ten ból kiedy nie ma weny :/ życzenia wtedy niewiele pomagają, mimo to - życzę mega dużo weny >.< i jeszcze tak +50% na wszelki wypadek.

    OdpowiedzUsuń